Witamy na naszej stronie!

Zapraszamy do oglądania i czytania pocztówek wysyłanych przez nas z różnych zakątków świata.

Nowy refluks >>> Rok po powrocie

>>> MAPA <<< >>> KALENDARZ <<<

 Po 961 dniach zakończyła się nasza podróż dookoła świata. 

 

Ekwador, Kolumbia, Wenezuela

Ostatni filmik: 24 > Ekwador, Kolumbia, Wenezuela

 

 

 

Mapa

Zaczęliśmy od odwiedzin znajomych w Finlandii, później była Rosja, Mongolia, Chiny, Indie..., Australia, Nowa Zelandia i Ameryka Południowa, Środkowa i Północna. Obecnie można nas spotkać gdzieś w Warszawie. Zobacz naszą trasę >>>

'Wprawki'

Nasze wspólne podróżowanie zaczęło się od Rumunii. Później była Turcja, Syria i Jordania oraz podróż poślubna na Kretę. Jak chcesz zobaczyć co tam porabialiśmy to zajrzyj tu  »»»

Filmiki

Czasami coś nakręcimy i zmontujemy. Jak dotychczas sylwestrowy hit "Ona tańczy dla mnie" podobał się najbardziej. Oczywiście w podróży 'zawsze' jest problem z wolnym czasem, więc teledyski pojawiają się z lekkim opóźnieniem. Filmiki umieszczamy na You Tube, a linki można znaleźć tu »»»

Księga Gości

Czytanie komentarzy pod zdjęciami i wpisów w księdze gości sprawia nam ogromną frajdę, więc nie krępujcie się! »»»

O nas

Oto co o sobie myślimy, a raczej myśleliśmy, jeszcze przed opuszczeniem ojczyzny i rozpoczęciem naszej podróży dookoła świata. Żona o mężu i mąż o żonie »»»

Kontakt

Wróciliśmy do Warszawy.
  • tel.: +48608853724

8-9 wrzesień 2012 (dzień 31-32)

147ulanude

    

    Podróż do Ułan Ude zaczęliśmy wczesnym rankiem. Od Polaków spotkanych nad Bajkałem dostaliśmy namiar na Dom Polonii „Nadzieja”. Adres był również w przewodniku, ale na miejscu nie ma żadnej tabliczki oraz pewności, że ktoś akurat będzie w środku. Numer telefonu do Pani Prezes okazał się więc niezbędny. Jeden sms i już mieliśmy gdzie spac.

    Zostawiliśmy plecaki i ruszyliśmy do miejscowego dacan. Świątynia jak świątynia za to widok ze wzgórza, na którym jest położona całkiem przyjemny. Wieczorem załapaliśmy się jeszcze na urodziny miasta. Najpierw śpiewały jakieś miejscowe Dody a impreza zakończyła się pokazem sztucznych ogni. Po powrocie do „Nadziei” przysłużyliśmy się jeszcze polskiej społeczności na Syberii pomagając Pani Prezes napisać wniosek do konsula o pomoc materialną dla pewnej pani oraz jakieś oświadczenia do rozliczenia wycieczki szkolnej.

    W niedzielę wybraliśmy się do największego w Rosji centrum buddyjskiego położonego 40 km za miastem. Znajduje się tam kilka dacanów, a poza tym domki lamów i mnóstwo sklepików z suwenirami. Wszystko razem bardziej przypomina centrum turystyczne niż duchowe i nie zachwyciło nas jakoś specjalnie.

    Tym samym żegnamy się z Rosją. W poniedziałek rano mamy autobus do Ułan Bator. Mongolskie stepy, przybywamy! 

wroc1 wzor dalej1
 Ułan Ude
 Pożegnanie z Bajkałem - Podróż pociągiem ze Sludzianki do Ulan Ude.
 Ułan Ude
 Ślubne zdjęcia przy dacanie (Ulan Ude)
 Ułan Ude
 Nowy Budda w nowym dacanie
 Ułan Ude
 Szukaliśmy jakiegoś suweniru - Sławie przypadła do gustu czapeczka.
 Ułan Ude
 Ochrona podążała za nami cały czas - ale kwas!
 Ułan Ude
 Największy pomnik Lenina ever
 Ułan Ude
 Gili gili...
 Ułan Ude
 Na deptaku Lenina (Ulan Ude)
 Ułan Ude
 Katedra Odigitrievsky (Ulan Ude)
 Ułan Ude
 Ulan Ude - święto miasta
 Ułan Ude
 Ulan Ude - święto miasta
 Ułan Ude
 Wyżerka w lokalnym barze (Ulan Ude)
 Ułan Ude
 Centrum buddyzmu w Rosji (Iwołgińsk)
 Ułan Ude
 Centrum buddyzmu w Rosji (Iwołgińsk)
 Ułan Ude
 Zamykasz oczka, idziesz 10 metrów do świętej skały i Twoje modlitwy zostaną wysłuchane (wszyscy oszukują i podglądają). Sława zboczyła w prawo a Krzysiek w lewo.
 Ułan Ude
 Centrum buddyzmu w Rosji (Iwołgińsk)
 Ułan Ude
 Szukaliśmy, szukaliśmy ale "Rudego 102" nie było.
wroc1 wzor dalej1

 

2-7 wrzesień 2012  (dzień 25-30)

094 sajany

     Całą niedzielę spędziliśmy w podróży. Najpierw upchani jak sardynki w busie z wyspy Olchon do Irkucka, a potem wytrzęsieni na ostatnim siedzeniu w busie z Irkucka do Arszan. Na miejscu od razu dorwały nas miejscowe panie oferujące noclegi. Z reguły wolimy sami najpierw czegoś poszukać, ale ponieważ było już ciemno potargowaliśmy się trochę i daliśmy się namówić. Standard noclegów w tej część Rosji przeważnie jest podobny, czyli drewniane domki z wychodkiem na zewnątrz. Różnie bywa z prysznicem. Przeważnie jest odrębnie płatna bania.     Kolejny dzień spędziliśmy na zwiedzaniu Arszan. Najpierw dacan (buddyjska świątynia), wodospady, a przed wieczorem stwierdziliśmy, że spróbujemy złapać stopa i pooglądamy wygasłe wulkany kilka kilometrów dalej. Obejrzeliśmy jeden, w miarę blisko drogi, ale w oddali widać było jakiś pagórek. To musi być wulkan! Ruszyliśmy łąką w stronę wzniesienia. Tylko coś ta trawa jakaś dziwna, taka bagienna. Szliśmy jednak dalej, podłoże robiło się coraz bardziej wilgotne i poprzecinane szerokimi rowami z wodą, ale udało nam się znaleźć jakieś kładki. W końcu jednak kładki się skończyły, ale przeszliśmy już za daleko, żeby wrócić. Z mokrymi nogami dotarliśmy w końcu na wzgórze. To chyba faktycznie był kiedyś wulkan, nawet miał na środku takie małe wgłębienie wyglądające jak krater, ale to wciąż był zwykły pagórek! Na szczęście nasze poświęcenie nie poszło na marne. Widok z wulkanowego pagórka okazał się naprawdę piękny, a buty – no coż, wypierze się.    Czas jednak ruszyć w Sajany. Z Arszan można wejść na Pik Liubwi. Szlak jest nieoznakowany, więc musieliśmy trochę poszukać, którędy tam się w ogóle wchodzi. Trzeba przyznać, że wejście daje trochę w kość. Szlak od samego początku jest bardzo stromy. Widok natomiast wynagradza wszystko, nawet ból mięśni i zjazdy na tyłku na bardziej stromych fragmentach w drodze powrotnej.

wroc1 wzor dalej1

 

 

095
 Dacan w Arszan
095
  Dacan w Arszan - stupy
095
  Arszan - wstążki symbolizują prośby do Boga
Arszan
  Dobre miejsce do rzucenia palenia - w drodze do wodospadów w Arszan.
Arszan
  Arszan - spacer wzdłuż strumienia
Arszan
 Arszan - wodospad
Arszan
 Arszan - wzdłuż strumienia
Arszan
 Arszan
Arszan
 Arszan - zielarka Sława sprawdza co się zbiera w okolicznych lasach.
Arszan
 Arszan - za uzdrowiskiem
Arszan
 A na obiad pyszne glutki - po lewej szalet kucany (nie mylić z kicanym).
Arszan
 Arszan - w poszukiwaniu miejsca na nocleg.
Arszan
 Wycieczka do kraterów w pobliżu Arszan.
Arszan
 Wycieczka do kraterów w pobliżu Arszan.
Arszan
 Kratery namierzone
Arszan
 Widok ze słynnego zabagiennego pagórka.
Arszan
 Zdobywcy pagórka - zapamiętajcie tę datę - 3 września 2012 - pierwsi Polacy na pagórku?!
Arszan
 Widok ze słynnego zabagiennego pagórka.
Arszan
 W drodze powrotnej do Arszan.
Arszan
 W drodze powrotnej do Arszan.
Arszan
 Plieé przy kopce.
Arszan
 W drodze powrotnej do Arszan.
Arszan
 Pik Liubwi - 2200 m n.p.m.
Arszan
 Pik Liubwi - Krzysiek w oryginalnej koszulce.
Arszan
 Pik Liubwi
Arszan
 Widok z Pik Liubwi
Arszan
 Widok z Pik Liubwi
Arszan
 Widok z Pik Liubwi
Arszan
 Widok z Pik Liubwi
Arszan
 Widok z Pik Liubwi
Arszan
 Droga powrotna ze szczytu.
Arszan
 Droga powrotna ze szczytu - zielarka w akcji - zebrała całą kieszeń Saagan Dali (nie wiemy na co to jest ale pomaga).
Arszan
 Droga powrotna ze szczytu.
Arszan
 Droga powrotna ze szczytu.
Arszan
 Droga powrotna ze szczytu.
Arszan
 Relaks w strumyku
Arszan
 A tu rozbiliśmy nasze M3

 wzor

132 chamar daban

   

     Kolejny przystanek to Sludianka. W przewodniku nie ma zbyt wielu informacji o noclegach, a już dawno nie mieliśmy dostępu do internetu, żeby czegoś poszukać. Na ulicy Lenina pod numerem 155 miała być jakaś baza turystyczna. Może kiedyś była, ale teraz ulica kończy się na numerze 153 i dalej za bardzo nic nie ma. Mamy jeszcze jeden namiar. Schronisko w okolicach Muzeum Mineralogicznego. Dotarliśmy do właściwej ulicy. Biedne domki, brudno i śmieci. Muzeum jest, ale schroniska nie widać. Dzwonimy więc do bramy muzeum. Otworzyła nam starsza pani, a tam jak w oazie. Ogród, drewniane domki, czysto i miło i jest nocleg. Tu zostajemy! Stąd chcemy wejść na Pik Czerskiego. Z przewodnika wynika, że trasę trzeba podzielić na dwa dni. Gospodyni odradza nam to jednak bo zapowiadają deszcze, a poza tym byli tu tacy Polacy, wyszli wcześnie rano i zdążyli wrócić tego samego dnia. Nasi rodacy podołali, a my mielibyśmy nie dać rady? Ruszyliśmy bladym świtem. 18 kilometrów do stacji meteorologicznej, potem jeszcze 3 godziny na szczyt i wracamy. Niestety pogoda nam nie sprzyjała i na szczycie mogliśmy pooglądać jedynie gęstą mgłę. Powrót ze szczytu i początek trasy szły nam jeszcze nieźle. Pod koniec jednak czuliśmy już każdy najdrobniejszy mięsień i marzyliśmy tylko o ciepłej wodzie i spaniu. Wniosek z wycieczki jest taki: trasę da się zrobić w jeden dzień, ale trzeba mieć odrobinę masochisty w sobie. My najwyraźniej mamy. Za to kolejny, deszczowy już dzień, spędzamy bardzo leniwie. Zakopani w śpiwory czytamy, piszemy i oglądamy zdjęcia. Jeszcze tylko musimy podjechać do centrum po bilety do Ułan Ude, ale jakoś tak nie chce nam się wyjść. W końcu nałaziliśmy się wczoraj.  

 

wzor

 

Chamar Daban
 Po drodze na Pik Czerskiego można podziwiać kamieniołomy (tu marmur).
Chamar Daban
 Śniadanko na mostku
Chamar Daban
 Pierwsza część trasy pokonana - kolej na atak na szczyt.
Chamar Daban
 Stacja meteorologiczna w Chamar Daban
Chamar Daban
 Pogoda nie dopisała - mieliśmy mleczne widoki.
Chamar Daban
 Już prawie na szczycie, ale my jeszcze tego nie wiemy bo nic nie było widać.
Chamar Daban
 Pik Czerskiego zdobyty!
Chamar Daban
 Wiewiór syberyjski
Chamar Daban
 Muzeum minerałów w Sludiance
Chamar Daban
 Widok z naszej noclegownii w Sludiance
Chamar Daban
 Dworzec z marmuru (Sludianka)
Chamar Daban
Sludianka - widok na Bajkał
Chamar Daban
 Sludianka - okazała lokomotywa przy dworcu
Chamar Daban
 Apartament 14-to łóżkowy tylko dla nas!
wroc1 wzor dalej1

22-26 sierpień 2012  (dzień 14-18)

    Wiele słyszeliśmy o kolei transsyberyjskiej zanim zdarzyło nam się osobiście zakosztować jej uroków. Przede wszystkim mówiono nam, że strasznie śmierdzi, okna się nie otwierają i nie ma czym oddychać. Naszym zdaniem nie jest aż tak źle. Okno się otwierało, a jak się przez cały dzień siedzi w zapaszkach, to cóż stajesz się jego częścią i już tak nie przeszkadza. Po dwóch dniach natomiast ma się już powoli dość ograniczonej przestrzeni, czyhania na wolną toaletę i przemieszczających się ciągle ludzi. Kryzys jednak był chwilowy i dotrwaliśmy do końca. Na szczęście trafiło nam się dobre towarzystwo. Jechaliśmy między innymi z Andriejem, dwudziestolatkiem, uczniem szkoły baletowej, w międzyczasie dorabiającym jako prowadnik w pociągach. Zdradził nam kilka zawodowych tajemnic, które może jeszcze kiedyś się przydadzą przy kupowaniu biletów na rosyjskie pociągi. Nie powiemy wszystkiego, ale jeśli chcecie mieć gniazdko elektryczne w swoim płackartowym przedzialiku, trzeba rezerwować przedział drugi lub ósmy. Poza tym czas mija bardzo szybko. Jedzenie, spanie, czytanie, filmik na dobranoc i znowu spanie. Niespostrzeżenie mijamy kolejne strefy czasowe i nagle gdzieś w drodze ginie 5 godzin i wtedy to już naprawdę ekspres. Dodatkowo atrakcję stanowią kolejne przystanki, gdzie można kupić przeróżne suweniry, obiady, suszone ryby, owoce i wszystko czego dusza zapragnie.

wroc1 wzor dalej1

 

 

01
 W pociągu stopy się aż tak nie brudzą, bo panie zasuwają ze zmiotką i szmatą czyszcząc posadzkę kilka razy dziennie. Ten jegomość na górze musiał już z takimi tu trafić! W wagonie płackarta było nas 54 - a wagonów 18 (pół na pół kupe - czyli z przedziałami dla 4 osób i płackarty).
 29, 30 - nasze miejscówki.
03
 Ktoś nam zagląda do mieszkanka.
 Każda stacja to okazja do kupienia futra, żyrandola, zestawu porcelany itd., itp. Oczywiście królowały zestawy obiadowe i desery. Na zdjęciu pasażem kolejowym przechadza się szczęśliwa pasażerka pociągu Moskwa-Irkuck.
 Nie można na nic narzekać - no może na sapiącą i chrapiących pasażerów. O zapachu nie ma co wspominać.
 Tuż tuż nad Bajkałem. Jeszcze dwa dni i ponad 2000 km.
 Na tym przystanku można było kupić coś wysuszonego bądź wędzonego.
 Każda większa stacja miała też kolejowe sklepy stacjonarne z mydłem i powidłem.
 Widoki za oknem monotonne. Dużo starych połamanych drzew, łąki, od czasu do czasu jakaś wioseczka o drewianej zabudowe. Ogólnie - mało się dzieje na zewnątrz, ale za to w środku, w pociągu...
 ... się najczęściej śpi!
 Z Andriejem - bardzo sympatyczne towarzystwo nam się trafiło. Nasz współpasażer uczył się na prowadnika, tańczy a oprócz tego uczy również tańca dzieci.
 Gdzie dziś pójdę do toalety, w lewo czy w prawo, dziś w prawo...

 

wzor 



 

    

    W Irkucku nie zabawiliśmy zbyt długo bo spieszno nam nad Bajkał, szczególnie, że po ostatnich wielkomiejskich wrażeniach tęskno nam do natury. Nie ma tu zbyt wiele do zwiedzania, ale jest naprawdę urokliwie. Niska zabudowa, dużo drewnianych domów i zieleni, no i ta muzyka dobiegająca z miejskich głośników. Po prostu pełen luz w powiatowym miasteczku. Na pierwszy rzut oka nie widać, że mieszka tu około 600 tysięcy ludzi. Irkuck to raczej baza wypadowa nad Bajkał lub w góry i tak zdaje się jest traktowany przez większość turystów. Pewnie jeszcze tu wrócimy, ale już za chwileczkę już za momencik ruszamy nad „jeziorko”.

Jeden z drewnianych domów w Irkucku.
 Chyba my wyglądamy podobnie. Jedno jest pewne, ktoś obcy był tu przed nami.
 Katedra Bogoyavlenski w Irkucku.
 Jeden z drewnianych domów w Irkucku.
 Lenin czuwa nad miastem.
 Jeden z drewnianych domów w Irkucku.
 Coś na ząb. Okazało się, że jest to trochę suche i żylaste, ale nam smakowało!
 W małym parku z ławkowymi atrakcjami.
 W małym parku z ławkowymi atrakcjami.

 

wroc1 wzor dalej1

27 sierpień - 1 wrzesień 2012 (dzień 19-24)

 

    Busikiem z Irkucka dojechaliśmy do Listwianki. Ta nadbajkalska miejscowość, popularna wśród Rosjan, nie zachwyciła nas jakoś specjalnie. Zniechęceni brakiem campingu i drogą ofertą noclegową postanowiliśmy rozbić namiot na skarpie przy plaży. Trzeba przyznać, że widok z namiotu mieliśmy nieziemski. Do tego kupiony na bazarze wędzony omul dopieścił nasze podniebienia. Spanie zorganizowane, brzuchy napełnione, czas popływać! No i popływaliśmy. W prawie pełnym zanurzeniu każde z nas pozostało może 10 sekund. Wybiegaliśmy z wody w rekordowym tempie mimo śliskich i obijających stopy kamieni. No cóż, woda w Bajkale może nie jest zbyt przyjazna dla pływaków, ale za to znakomicie nadaje się do chłodzenia wina. Godzinka leżakowania przy brzegu i już trunek gotowy do spożycia. To był naprawdę fajny wieczór. Wino, ognisko i przepiękne widoki - takie wrażenia lubimy.

    Koniec jednak tego relaksu, czas na trochę wysiłku, szczególnie, że po prawie czterech dobach w pociągu wypadałoby ruszyć trochę zastałe mięśnie. Wszystko wskazywało na to, że trekking z Listwianki do Bolszych Kotów dobrze nam zrobi. 18 km przez pagórki – co to dla nas? Na początku szło nam się dość ciężko, szczególnie, że czasami trzeba było na czuja wybierać dalszą drogę bo o istnieniu szlaku świadczyły jedynie ślady wydeptane w trawie. Zabraliśmy ze sobą namiot, śpiwory i inne campingowe szpargały, a resztę rzeczy zostawiliśmy w Listwiance. Szlak wiódł najpierw przez las a potem nad brzegiem Bajkału. Na mapie wyglądało to dość niewinnie, ale spacer nieźle dał nam w kość, szczególnie że zaczęło mocno padać i grzmieć, a Bolszych Kotów ani widu ani słychu. W końcu pod wieczór udało nam się dotrzeć. Ciągle lało, więc zamarzyliśmy o ciepłym łóżku i namiot poszedł w odstawkę. Szkoda tylko, że targaliśmy cały sprzęt na plecach.

    Ponieważ nie chciało nam się wracać tą samą drogą, no i poprzedni dzień dał nam trochę w kość, stwierdziliśmy, że do Listwianki wracamy wodolotem. Plan znakomity, a byłby jeszcze lepszy gdyby statki kursowały w środy. Okazało się, że najbliższy kurs jest w piątek o 18. Bolszyje Koty to urokliwa wioska i na pewno fajnie można sobie tu wypocząć, tylko, że nie wzięliśmy zapasu jedzenia, a w jedynym otwartym sklepie było tylko piwo i chipsy. Po drugie nasze rzeczy zostały w informacji turystycznej i umówiliśmy się, że odbierzemy je wieczorem. Przede wszystkim jednak nie chciało nam się siedzieć tam do piątku. No cóż, trzeba ruszyć tyłek i wracać na piechotę. Pogodziliśmy się już nawet z tą myślą, kiedy na przystani zaczepił nas jakiś facet i po krótkiej rozmowie zaproponował nam podwózkę (podpływkę?) do Listwianki. Nasze zmęczone nogi z ulgą przyjęły tę wiadomość. Jakby tego było mało, na łodzi ugoszczono nas jeszcze świeżymi omulami i zimnym piwkiem. Rybki były przepyszne, złowione w nocy i uwędzone przed chwilą na plaży, w ogóle nieporównywalne z tymi kupionymi na bazarze w Listwiance. To był znakomity początek dnia, a miało się okazać, że zakończy się równie fajnie. Po rejsie od razu ruszyliśmy do Irkucka, a stamtąd na wyspę Olchon. Wysiedliśmy z busa około 23 i z pomocą kierowcy odnaleźliśmy polecony nam adres. Na miejscu trwała impreza przy ognisku. Grupa młodych Rosjan od razu zaprosiła nas na wódkę. Nie wiemy czy to ognisko czy też ognista woda sprawiły, że pomimo szkolnego rosyjskiego my rozumieliśmy ich, oni rozumieli nas, a rozmowy trwały do późna bez nadwyrężania rąk.

    Tu dopiero zobaczyliśmy jak piękny jest Bajkał. Na wyspie spędziliśmy trzy dni. Pierwszego dnia poszwendaliśmy się trochę, drugiego pojeździliśmy UAZem, a trzeciego wsiedliśmy na rowery. Było cudownie!

    Woda już była, więc teraz ruszamy w góry…

wroc1 wzor dalej1

 

 Pierwsze objawienie Bajkału.

 Obiad w naszym obozowisku.

 Obiad w naszym obozowisku (z widokiem).

Widok z namiotu

 Nasze obozowisko

 Bajkał

 Bajkał - pierwsze zanurzenie. Brrr...

 Bajkał - pierwsze zanurzenie. Brrr...

 Bajkał

 Bajkał

 Bajkał

Nasz namiocik ukryty w trawie.

 Bajkał

 Moda campingowa.

 Odrobina luksusu (z pozdrowieniami dla Kaski - Fundatorki kieliszków)

 Bajkał - alkoholowo

 Pierwsze ogniskow w naszym obozie

 Jadźwing obudził się jak zwykle pierwszy.

 Apel przed namiotem

 Ruszamy szlakiem do Bolszych Kotów - szlakiem, którego nie ma :)

 Nadbajkalski Park Narodowy

 Nadbajkalski Park Narodowy

 Już myśleliśmy, że to nigdy nie nastąpi ale w końcu dotraliśmy do Bolszych Kotów - jeszcze tylko rosyjski Klan, wiadomości i do łóżeczka.

 Gdzie jest krówka?

 Przystań w Bolszych Kotach

 Bolszyje Koty

 Nasi wybawiciele - łódkostop z Bolszych Kotów od Listwianki.

 Smaku tych ryb nie zapomnimy nigdy...

 Żegnajcie Bolszyje Koty!

 Podobno ten szczupak ważył 12 kg i został złowiony przez naszych wybawców - my im wierzymy!

 Relaks na łódce

 Made in Poland (dziękujemy naszej rodzince).

 W drodze do Listwianki.

 Imprezka z Rosjanami z Angarska - wyspa Olchon.

 Proszę przechodzić tylko w miejscach wyznaczonych - niebezpiecznie pędzące psy! (Chużir).

 Skała Szamana - Chużir.

 Chużir

 Chużir

 Z psem przewonikiem - Chużir.

 

 Chużir

 

 Jadźwing nad Bajkałem.

 

 Chużir - wyspa Olchon.

 

 Pozy, a smakują jak pierogi z mięsem.

 

 Mieszkanki Chużiru

 

 Chużir - sklep Gastronom i nowoczesne liczydło.

 

 Nasza spiżarnia

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon - wycieczka UAZem.

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon - przylądek Choboj.

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon - mocna konstrukcja.

 

 Wyspa Olchon - w ramach wycieczki był obiad. Chyba nas lubią bo trafiła nam się rybia głowa - ucha prosto do brzucha.

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon - wyskokowy dzień.

 

 Wyspa Olchon - chłopcy na lewo, dziewczynki na prawo - tu pary zamawiają kolejność potomstwa.

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon - czekolada za darmo.

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon - w drodze nad jezioro Szara Nur - razem z rodakami z Terespola i Warszawy.

 

 Wyspa Olchon - jezioro Szara Nur

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon - downhill

 Wyspa Olchon - nasze maszyny

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon

 

 Wyspa Olchon

wroc1 wzor dalej1

 

17-21 sierpień 2012  (9-13 dzień)

    Nie będziemy opowiadać jakież to zabytki uwidzieli my w Petersburgu – zdjęcia mówią chyba same za siebie. Inaczej jednak wygląda poznawanie miasta z jego rodowitymi mieszkańcami. Ponieważ bazujemy raczej na niskim budżecie chcieliśmy spróbować szczęścia z Couch Surfingiem (taka społeczność, która oferuje sobie nawzajem noclegi, wspólne zwiedzanie itp.). Z noclegiem nam nie wyszło, ale poznaliśmy Eugeniusza, Swietłanę i Ałłę. Poszliśmy razem do Ermitażu, a potem poszwendaliśmy się po mieście. Było naprawdę fajnie i chyba dotarło do nas, że nie tylko o darmowe noclegi w tym wszystkim chodzi.
 
wroc1 wzor dalej1
 
44

 Petersburskie lody na Newskim Prospekcie

 Metro w Petersburgu jeździ bardzo głęboko (nawet do 110 metrów) - musi ominąć wszystkie kanały. Zjeżdża się i zjeżdża, albo wjeżdża się i wjeżdża i końca nie widać.

Petersburg to nie tylko ładne obrazki - stare trolejbusy też można spotkać.

 "Tap madl' - pojedynek!

 Codziennie widzieliśmy dziesiątki par młodych pozujących w najbardziej charakterystycznych miejscach Petersburga i okolic (tu na plaży przy Twierdzy Pietropawłowskiej).

 Krążownik Aurora (symbol rewolucji październikowej) oraz dwa polskie krążowniki (symbol niespokojnych nóg).

 A na obiadek trochę 'borszczu' lub 'uchy' a na drugie już zgodnie kura z kartoszkami.

 Sala tronowa w Ermitażu - Królowa właśnie skończyła audiencję i być może wybiera się tam gdzie Król chodzi piechotą. 

 Ogród letni w Ermitażu (otwarty ale zamknięty - jak to w Rosji bywa).

 Nasza ekipa zwiedzająca Ermitaż - od lewej Ałła, Eugenii, Swietłana (dziękujemy za wspólnie spędzony czas!)

 Ermitaż

 Przy pomniku Puszkina

W pobliżu Newskiego Prospektu - podwórka kamienic kryją różne niespodzianki.

wzor

 



    

     Czas już ruszyć do Moskwy. Wybraliśmy nocny pociąg (ha, główka pracuje – nie dość, że jedziemy to jeszcze nie trzeba płacić za nocleg!). Noc minęła szybko, aczkolwiek trochę niespokojnie. Nie wiem czy to my nie mogliśmy z jakichś powodów zapaść w głęboki sen, czy też rzucające się na pryczy obok dziewczę krzyczące „Wady, dajcie mienia wady”, wyrwało nas z fazy REM. W stolicy zjawiliśmy się o 5 nad ranem. Plecaki do hostelu a my szturmem na Plac Czerwony. Nieprzespana noc szybko dała jednak o sobie znać, więc gdy tylko wybiła godzina kiedy mogliśmy się zameldować w hostelu, porzuciliśmy uroki miasta na rzecz drzemki. Okazało się, że naszymi współspaczami jest para ze Szwajcarii, która ma bardzo podobne plany podróżnicze jak my. Oj, coś nam się wydaje, że jeszcze uda nam się spotkać w przyszłości. Jeśli chodzi o samą Moskwę to trochę przypomina Warszawę. Po pierwsze sieć metra – prawie identyczna. Jeszcze tylko 10 nowych linii w Wawce i będzie tak samo. Po drugie Plac Czerwony w rzeczywistości jest niewiele większy od Placu Zamkowego i Placu Piłsudskiego razem wziętych. Po trzecie, i tu tym razem Moskwa wygrywa, pojęcie planu zagospodarowania przestrzennego jest władzom rosyjskiej stolicy obce. Mówiąc krótko „ja tu widzę niezły burdel”. Last but not least – Pałac Kultury – z tą różnicą że nasz jest unikatowy, a u nich jest tylko jednym z siedmiu cudów architektury. Zjechaliśmy Moskwę metrem wzdłuż i wszerz (niewiele było widać, ale kilka fotek udało nam się strzelić), przeszliśmy na skos, a tramwajem nr 39 przemierzyliśmy na wznak. Łydki nam puchną, pośladki jędrnieją, a wątroba jak ryba w wodzie. Żyć, nie umierać! Odwiedziliśmy Bułhakowa, Behemota i towarzysza Lenina. Poznaliśmy uprzejmość pań w sklepach i w kasach metra, niczym z komedii Barei, ale jakoś do tego przywykliśmy i zawsze po odejściu od kasy rzucaliśmy im cięta ripostę po polsku. Zdążyliśmy to wszystko nawet polubić, a tu już trzeba wyjeżdżać. Jutro mamy pociąg do Irkucka. Majty wyprane, prowiant na 3½ dnia przygotowany, a my zaprawieni winkiem publikujemy powyższe (i poniższe) i idziemy spać. Do wstrieczi!

 

 Poranny przegląd prasy był naprawdę poranny - dotarliśmy do Moskwy nocnym pociągiem ciut świt o 5. A ponieważ zameldowanie w hostelu było możliwe dopiero od 13 to spędziliśmy niedzielny poranek od marszu na Plac Czerwony.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych - czy coś Wam przypomina?

 Jedna z reprezentacyjnych ulic Moskwy - Nowy Arbat o świcie.

 Narowista fontanna w parku Aleksandrowskim.

 Zmiana warty pod Kremlem.

 ORWP i Batalion Reprezentacyjny WP... Wszystko gotowe Panowie możecie przybywać i zrobić SHOW. Pokazy niestety odbędą się bez naszej asysty ale będziemy niedaleko, raptem nad Bajkałem.

 Plac Czerwony - katedra św. Bazylego i mury Kremla.

 Jadźwing nie przepuścił okazji pokazania się na Placu Czerwonym.

 GUM czyli Gławnyj Uniwersalnyj Magazin - szczególnie przypadł nam do gustu oryginalny stojak na alpagi.

 1200 PLN za małą puszeczkę?? A za większą 2400 PLN?? A wyglądają identycznie jak te po 10 PLN na Bazarze Polna lub pod Halą Mirowską.

 Fontanny w parku Aleksandrowskim

 Och życie!

 'Toj-Toje' w Moskwie są wszędzie - każdy z nich ma swoją kierowniczkę i swoich stałych klientów.

 Pan ma relaks - moskiewski Ciechocinek w Parku Gorkiego.

 Następnym razem polecę jakąś amerykańską maszyną.

 Na pokazie fontann główna baletnica (mała, niekształtna czarna kropka na fotografii) robiła dużo podwodnych akrobacji.

 Park Gorkiego

 Rosyjska Akadamia Nauk - nie wiedzieliśmy co to za ustrojstwo, ale amerykański wujaszek Google pomógł :)

 Gagarin pozujący tyłem - albo startuje, albo ma nas wszystkich w...

 Wejście na Plac Czerwony

 Plac Czerwony

 Plac Czerwony a my jacyś żółci.

  Fontanny w parku Aleksandrowskim

  Kreml

  Kreml

  Kreml

 Behemot przy domu Bułhakowa

 Główni członkowie szajki Wolanda

 Klatka schodowa domu nr 302A - a na górze na 5 piętrze 'niecharoszaja kwartira'.

 Tu mieszkał Bułhakow, ale "Mistrza i Małgorzatę" zdaje się, że napisał gdzieś indziej. 

Mistrz i Małgorzata

 Patriarsze Prudy - "Zabrania się rozmawiać z nieznajomymi".

 Patriarsze Prudy

 Naj, naj, naj... najbrzydszy blok jaki widzieliśmy.

 Uniwersytet Moskiewski - tuż po zdaniu egzaminów.

  Uniwersytet Moskiewski - hurra, wracamy do hostelu.

  Banda studentów pod uniwersytetem.

Po wyjściu z mauzoleum Lenina - jestem innym człowiekiem.

 'Wkusnyje kartoszki'

Panorama panoramy z parku Vorob'evy Gory - w centrum stadion Łużniki .

Chór matrioszek

Uśmiech proszę! <PSTRYK>

 CITY

Pomnik Piotra I

 Cerkiew Chystusa Zbawiciela

 Na prawo most, na lewo most, a dołem Moskwa płynie. Widok na Kreml.

Galeria Trietiakowska

Cerkiew Zmartwychwstania

 Milusie osiedle - jak nic mieszkania były w promocji - nieopodal Leninski Prospekt.

 Zaczynamy nasz subiektywny, nieobiektywny ranking stacji metra - powyżej, przed Państwem, miejsce 6 - STACJA BIALORUSKAJAAAA!

 ... i numer 5 - MAJAKOWSKAJAAAAA!

A na miejscu 4 - TAGANSKAJAAAA!

Nie... to nie Cerkiew... to miejsce 3 - NOWOSLOBODSKAJAAAA!

 I uwaga! Miejsce nr 2 - PROSPEKT MIRA!

Pierwsze miejsce - Pl. Wilsona - tzn. KOMSOMOLSKAJAAAAAA! JA! JA! DA!

 

 
wroc1 wzor dalej1

 

Ostatnio dodane:

Znajdź na naszej stronie

Tu jesteśmy

Showcases

Background Image

Header Color

:

Content Color

:

DMC Firewall is a Joomla Security extension!