- Szczegóły
-
Kategoria: 5. Indie
-
Odsłony: 5294
10-14 kwiecień 2013 roku (245-249 dzień)
|
Sprzedaż Suzuki miała być dziecinnie prosta. Co w końcu może pójść nie tak, jeśli kupujesz od znajomego znajomego, umawiasz się „na gębę”, nie dostajesz kompletu dokumentów, ani żadnego świstka potwierdzającego tak kupno, jak i warunki odkupu motoru? (W tym momencie tych, którzy wiedzą czym zawodowo zajmuje się pani pisząca, uprasza się o zwrócenie uwagi, że pani pisząca jest na wakacjach i nie wykonuje aktualnie zawodu!).
To co nastąpiło to jak rozmowa dziennikarza z politykiem o wywiązaniu się z programu wyborczego. W dodatku nasz „polityk” miał zaburzenia pamięci świeżej i jeszcze w chwili wypowiadania zdania zapominał co powiedział, by za chwilę podać argument z zupełnie innej beczki. Gdy kończyły mu się argumenty przerzucał się na hindi i wtedy to my nie mieliśmy zbyt wiele do powiedzenia. W skrócie wyglądało to mniej więcej tak:
- Dlaczego oferujesz taką niską cenę?
- Bo za długo używaliście motoru.
- Ale przecież wiedziałeś ile będziemy go używać.
- Bo opony są łyse i trzeba będzie je zmienić.
- Opony są lepsze od tych, które mają wszystkie motory zaparkowane na tej ulicy.
- Nie będę z wami gadał bo was nie znam. To nie wy daliście mi pieniądze.
- Owszem my, a nasz znajomy przekazał tylko pieniądze na serwis.
- A, faktycznie (tu następuje śmiech mówiący „No i co k… z tego?)
- No to dlaczego nie chcesz zapłacić nam tyle na ile się umówiliśmy?
- To pokażcie mi umowę.
Taka przepychanka trwała z godzinę. Wyszło na to, że my tego motoru nie kupiliśmy tylko wypożyczyliśmy i mamy go tu teraz zostawić, bo jak wrócimy z nim jutro to w ogóle nam nie zapłaci. Jakby tego było mało trzeci już raz pękła linka sprzęgła, co nie ułatwiało szybkiej ewakuacji z tego nieprzyjaznego lokalu. Zostało nam już tylko jedno: blef. W dodatku dziecinnie naiwny. Delikatnie zasugerowaliśmy, że my to przewodniki piszemy i moglibyśmy go zarekomendować, ale skoro on taki, to my nie możemy, a mógłby niezłą kasę na turystach trzepać… W tym momencie, jak w kreskówkach, chciwe oczka dilera zaświeciły się, podwyższył cenę o 1000 rupii, stwierdził, że możemy zabrać motor i jeszcze linkę sprzęgła za darmo wymienił. Cena była wciąż niższa od umówionej, ale i tak większa niż w ogóle spodziewaliśmy się dostać od tego krętacza. Wszystko by się na tym skończyło, gdyby nie to, że nie tylko my zostaliśmy tu oszukani. Niranjan potraktował to jako sprawę honorową i nie miał zamiaru w ogóle z tym gościem pertraktować. Na nic zdała się nierówna walka, którą stoczyliśmy ze złem. Stanęło na tym, że motor został u niego i ma go sprzedać swoim znajomym. Brakujące papiery podobno bez problemu można dokupić…
W międzyczasie załatwiliśmy bilety na pociąg i jakieś drobne sprawy przed wyjazdem, aż nadszedł czas pożegnania z Indiami. Pociąg mieliśmy po północy, więc jak tylko wsiedliśmy do środka zaczęliśmy się mościć do spania. Jeszcze tylko formalności z konduktorem i …. „Wasz bilet jest nieważny, nie ma was na liście. Musicie wysiąść na następnej stacji i wrócić jutro o tej samej porze.” Nie wiem jak to zrobiliśmy, ale tak się zafiksowaliśmy na tym, że jedziemy w piątek w nocy, że nawet nie spojrzeliśmy na datę. Co więcej, nawet nie zechciało nam się spojrzeć na listę pasażerów przed odjazdem. W popłochu zebraliśmy piżamki i misia- przytulaka i wyskoczyliśmy z pociągu na Mumbaj Dadar. Myślimy, myślimy, że chyba znamy tę nazwę. Czy to nie w tej okolicy są mumbajskie slumsy? Nie pozostało nam nic innego jak złapać taksówkę i szukać hotelu. Tyle tylko, że taksówkarz nie zawiezie cię tam gdzie chcesz, tylko tam, gdzie dostaje prowizję. Tak się złożyło, że prowizję dostawał w drogich i jednocześnie obskurnych hotelach. Nie myśleliśmy, że tak szybko zatęsknimy za motorami.
Tym oto sposobem spędziliśmy jeszcze jeden dzień w Mumbaju. I fajnie, bo poszliśmy sobie do kina i na ostatniego kurczaka tandoori. Po prostu wcześniej nie pożegnaliśmy się z Indiami jak trzeba.
We właściwym już pociągu czekało na nas super towarzystwo. Droga minęła nam na zmianę na spaniu i pogaduchach z Faranak i Alim, Irańczykami robiącymi doktorat w Indiach.
Ekspresowy zakup biletów kolejowych dla obcokrajowców. |
W Navi Mumbaj gościli nas Denise, Niranjan oraz Vedh. (Thank you guys for everything!) |
Chhatrapati Shivaij Terminus w Mumbaju. |
Na ostatnim spacerze po Mumbaju. |
Wizyta na Colaba. |
Klasyczna hinduska przystawka. Pychota! |
Kurczak tandoori + naan + frytki, czyli klasyczny zestaw polskiego turysty. |
Pożegnanie z Mumbajem. |
W pociągu do Varanasi z Faranak i Ali (سلام از نپال) |
Zaczynamy podsumowanie naszej blisko pięciomiesięcznej wizyty w Indiach: 1) Wydarzenie kulturalne - wizyta w kalkuckim kinie Elite i najlepszy film bollywood "Jab tak hai jaan". |
Pokoi czasem lepiej nie pokazywać. Zdarzyło nam się nocować w prawdziwych norach. A tymczasem: 2) Najprzyjemniejsze noclegi: Calangute (Goa) | Jaisalmer Kanyakumari | Banswara |
Ciężko było wybrać najciekawsze miejsca, które zobaczyliśmy... 3) Warto odwiedzić: Dhanushkodi | Varanasi Amritsar | Banswara |
3) Najciekawsze miejsca: (cd) Palolem | Allepey Mysore | Hampi (poza tym Mumbaj, Kalkuta, Udaipur i wiele, wiele innych) |
Hindusi lubią zwierzęta. Ktoś może dodać: "jeść", ale to nieprawda. Duża część Hindusów to wegetarianie, a nawet weganie. 4) Pupile: krówka "love" (Diu) | wielbłąd (Jaisalmer) wiewiórka łakomczuch (Agra) | małpa (Udaipur) |
Owoce lub mleczne pyszności to kwintesencja wybornego deseru. 5) Desery: herabata masala (z dużą zawartością cukru) | falooda młody kokos (jak młode orzechy laskowe do potęgi n) | mleko badam |
Indie to przede wszystkim raj dla wegetarian, a wśród mięs króluje kurczak. 6) Coś na ząb: thali (przegląd kuchni, czyli wiele za niewiele) | poori (smak karnawałowych faworków) masala dosa (podstawa każdego śniadania) | kurczak tandoori (gdyby nie to danie można zostać w Indiach weganem) Oprócz tego cała masa sosów, owoce morza, ser paneer, uttapam, idly, chlebki (naan, roti)... |
Nie sposób wymienić wszystkich poznanych na trasie ludzi... 7) Spotkania w Indiach: Gabi i Paweł | Sean (Irlandia) Alice i Nick (Wielka Brytania) | John (Australia) |
7) Spotkania w Indiach (cd): Marta | Denise+Niranjan+Vedh Konrad | Manish |
Przed obiektywem błysnęły również gwiazdy (bez flesza). 8) Portrety: Naczelna turystka z Bolandy (Halebeedu) | Sikh (Amritsar) Rajasthanka (Banswara) | Naczelny turysta z Bolandy (Udaipur) |
Czas na najpiękniejsze budowle sakralne w Indiach. 9) Świątynie: Halebeedu | Palitana Khajuraho | Trichi Ranakpur | Ellora |
Świątecznie to jest tu niemal codziennie. 10) Wydarzenia i święta: Pooram (Cherai) | Zamknięcie granicy z Pakistanem (Attari-Wagah) Holi (Udaipur) Amavasai (Ramashwaram) | Holi (Banswara) |
Na koniec nasz środek lokomocji. Świetnie się bawiliśmy przemierzając kraj na tych maszynach... Pora wskoczyć do pociągu! |