- Szczegóły
-
Kategoria: 3. Mongolia
-
Odsłony: 6814
26 wrzesień – 8 październik 2012 (49-61 dzień)
Kierowca, o dziwo, nie spóźnił się, za to my zaskoczeni jego punktualnością w pośpiechu zbieraliśmy bagaże z hostelu. Obietnica, że szofer mówi trochę po angielsku i że się dogadamy okazała się trochę na wyrost. Togo, poza „thank you”, nie znał ani słowa po angielsku. Szybko jednak ustaliliśmy skuteczny sposób komunikacji, a wyglądało to mniej więcej tak:
„Togo, delgur” (czyli chcemy do sklepu)
„Togo, uus” (czyli, że woda się kończy i trzeba gdzieś nabrać nowej)
„Togo, dżorlog” (chcemy rozprostować kości, zrobić siku, zdjęcie, czyli generalnie wyjść z samochodu)
Na pytanie ile nam zajmie dojazd w jakieś miejsce, Togo spoglądał z zamyśloną miną na słońce i pokazywał, że jak słońce przejdzie stąd… tam... Z każdym dniem coraz lepiej się rozumieliśmy, a Togo zdaje się, że coraz bardziej rozsmakowywał się w naszych obozowych gulaszach i spaghetti tuńczykowo-pomidorowym.
Plan wycieczki przewidywał nie tylko Gobi, ale również co ciekawsze miejsca w centralnej Mongolii. Na nocleg zatrzymywaliśmy się przeważnie w bezdrzewnych obszarach, ale i tak trzy razy udało nam się rozpalić ognisko, w tym raz dogrzewaliśmy się żarem z wielbłądzich kup. Pierwszy nocleg okazał się niestety dość kosztowny. Chłopcy z naszej polsko-szwajcarsko-francuskiej brygady trochę rozpędzili się w zbieraniu suchych gałęzi i uznali, że drzewka, które tam rosną są już martwe, więc można je wyrwać i spalić w ognisku. Nie zdążyliśmy nawet rozpalić, kiedy podjechał do nas strażnik parku (w tym miejscu co prawda parku nie było, ale strażnik jak najbardziej), wylegitymował się i zaczął oglądać to co udało się już nazbierać. Na początku nie przejęliśmy się za bardzo, szczególnie, że nie rozumieliśmy czego do końca dotyczy zarzut, czy że drzewo nie takie, czy też w ogóle ognia nie można palić. Zaczęliśmy się przejmować kiedy strażnik na piasku napisał 300.000 tugrików (około 750 zł) i zaczęło do nas docierać, że nie ujdzie nam to na sucho. Po długich negocjacjach, telefonie do właścicielki hostelu, która załatwiła nam kierowcę, udało się zmniejszyć karę o połowę, a potem jeszcze o 50.000. Strażnik, a jakże, wypisał mandat w dwóch egzemplarzach, po czym zjadł z nami kolację, posiedział przy ognisku z tego zakazanego drewna oczywiście, a nad ranem skontrolował nas raz jeszcze i załapał się na śniadanie. Po tej przygodzie dość nieufnie patrzyliśmy na zbliżające się do obozowiska postaci, a tak się złożyło, że za każdym razem, gdy paliliśmy ognisko, nad ranem zjawiał się jakiś niezapowiedziany gość. Profilaktycznie, w ramach ocieplania stosunków z tubylcami, nie czekając nawet na potwierdzenie czy to strażnik czy inny diabeł, wciskaliśmy przybyszowi kanapkę i kubek z herbatą (no przecież to nie łapówka, tylko zwykła gościnność). Nasze obawy okazały się jednak bezpodstawne. Pierwszy z gości posiliwszy się rozłożył kramik z suwenirami, a kolejny pogadał chwilę z naszym kierowcą, popatrzył na dogasający ogień i odjechał na swym rumaku w siną dal.
Osiem nocy spędzonych pod namiotami dało nam trochę w kość. Tym razem do babciowych kalesonów dorzuciliśmy jeszcze skarpety z wielbłądziej wełny. Grzały dobrze, ale nocny pustynny chłodek nie poddawał się tak łatwo i lekka trzęsawka przerywała nam błogi sen. Wszystko jednak da się wytrzymać, szczególnie, że brak prysznica przez całą wycieczkę zapewnił dodatkową warstwę izolacyjną. Pozwolicie jednak, że pominę szczegóły...
I znowu wróciliśmy do Ułan Bator. Przydałoby się kilka dni wytchnienia od pięknych widoków, ale kończy nam się wiza i trzeba ruszać do Chin.
Coraz smaczniejsze mongolskie specjały. Tu chuuszuur (ciasto z drobno krojonym mięsem - smażone na głębokim tłuszczu), sałatka ziemniaczana oraz sutaj czaj. |
Na targu jak to na targu mydło i powidło. Już wiemy gdzie się podziali wszyscy kupcy ze "Stadionu X-lecia". |
Wszystko "very old maj friend". |
Świńskie ryje i Andri |
Ulubione orzeszki Mongołów |
Ruszamy w trasę: od lewej poza nami oczywiście - Andri, Joel, Togo, Gwendal, Konrad, Charlene. |
Księżniczka w UAZ-owej karecie. |
Gdzieś w drodze... |
i gdzieś na drodze. |
Baga Gazryn Chuluu |
Baga Gazryn Chuluu |
Baga Gazryn Chuluu - tam w dole mieliśmy pierwszy obóz. |
Baga Gazryn Chuluu |
Baga Gazryn Chuluu |
Obóz nr 1 - Baga Gazryn Chuluu |
Wojownik czy człowiek w potrzebie?! Mandalgovi |
Rozmowa telefonicza - to już bardziej zaawansowana technologia niż komórki. Nowa era nadchodzi. |
O swego rumaka trzeba dbać i już! |
Sława zdrowo przyp...! |
Czas na siusiu w towarzystwie. |
Lekcja anatomii w stepie na napotkanym kręgosłupie. |
Jeść! |
Ulaan Suvraga |
Ulaan Suvraga |
Ulaan Suvraga |
Ulaan Suvraga |
Ulaan Suvraga |
Obóz nr 2 - Ulaan Suvraga |
Mongolscy kosmonauci - zmiana warty o wschodzie słońca. |
Ulaan Suvraga |
Ulaan Suvraga |
Yolyn Am |
Yolyn Am |
Yolyn Am |
Yolyn Am |
Yolyn Am - orły mają co jeść w tej dolinie. |
Yolyn Am - wieczna zmarzlina. |
Orla dieta - szczeczuszka gobijska. Pełno tych gryzoni, a latają pod nogami jak opętane. |
Yolyn Am |
Yolyn Am |
Yolyn Am |
Obóz nr 3 - Park Narodowy Gurvan Saikhan |
Koniki o poranku |
Park Narodowy Gurvan Saikhan |
Chyba poszło o wodę. Źródełko w Bayandalai. |
Park Narodowy Gurvan Saikhan |
Park Narodowy Gurvan Saikhan |
Meee! |
Beee! |
Khongoryn Els |
Trochę pustynnej flory... |
i fauny... |
i jeszcze jedno dzikie zwierze. |
Khongoryn Els |
Khongoryn Els |
Khongoryn Els |
Jadźwing jedyny nie zapomniał o bukłaku na pustyni. |
Khongoryn Els |
Khongoryn Els |
Khongoryn Els |
Khongoryn Els |
Khongoryn Els |
Khongoryn Els |
A to my! |
A to nasze ślady! |
Khongoryn Els |
2 lata po ślubie! |
Khongoryn Els |
Obóz nr 4 - Khongoryn Els |
Khongoryn Els |
Wschód księżyca trzeba było trochę przyspieszyć! |
W drodze... |
...kamienne kramiki. |
Stacja benzynowa w Bulgan. |
Bulgan - źródełko. |
Bayanzag - Flaming Cliffs |
"Dwa piwa proszę" lub "to nasza druga rocznica ślubu". |
Bayanzag - tu wykopano najwięcej kości dinozaurów. |
Bayanzag |
Bayanzag |
Bayanzag |
Jajo dinozaura - Sława archeologiem roku! |
Bayanzag |
Bayanzag |
Bayanzag |
Dostarczyciele opału na rocznicowe ognisko. |
Nawet się wystroiła! |
Bayanzag |
Obóz nr 5 - Bayanzag |
Wino musujące podgrzewało atmosferę!(nie można powiedzieć że to szampan bo byli z nami Francuzi) |
Wszyscy w kupie przy płonącej kupie. |
Ruiny Ongiin Khiid |
Obóz nr 6 - w pobliżu Arvaikheer |
Orhon Gol |
Przeprawa - Andri sprawdził grunt |
Tovkhon Khiid - monastyr ukryty w górach. |
Tovkhon Khiid |
Tovkhon Khiid |
Tovkhon Khiid |
Park Narodowy Khangai Nuruu |
Park Narodowy Khangai Nuruu |
Obóz nr 7 -Park Narodowy Khangai Nuruu |
Park Narodowy Khangai Nuruu |
Park Narodowy Khangai Nuruu |
Orhon Gol |
W drodze do Karakorum |
fot. Konrad |
Z Andri (fot. Joel) |
Karakorum |
Karakorum - Erdene Zuu Khiid |
Żółw (wiek XIII) przyjaciel Henia |
Jezioro Ogii |
Jezioro Ogii |
Obóz nr 8 - jezioro Ogii |
Rozpędzić towarzycho... |
Owczostrada |
Powróciliśmy w komplecie :) |
Gobijska ekspedycja |
Nocne świetlne szaleństwo (fot. Konrad) |