- Szczegóły
-
Kategoria: 8. Birma
-
Odsłony: 5241
9-12 czerwiec 2013 roku (305-308 dzień)
W birmańskich nocnych autobusach niestety ciężko jest pospać bo o 1 w nocy potrafią zatrzymać się na śniadanio-kolację, a w czasie jazdy oczy i uszy katowane są birmańskimi filmo-serialami. Mamy duże wątpliwości czy znajomość birmańskiego uczyniłaby podróż znośniejszą. Na miejsce docierają o 3-4 nad ranem czyli wtedy, kiedy zmęczenie jest na tyle duże, że już nic, poza przymusową wysiadką, nie przeszkadzałoby w drzemce. Tym jednak razem z niewiadomych przyczyn autobus zatrzymał się około północy i przez 3 godziny stał na poboczu. Do Bagan również dojechał o przyzwoitej porze, więc rześcy jak skowronki od razu po śniadaniu ruszyliśmy w miasto.
Do Bagan przyjeżdża się dla setek świątyń rozrzuconych po okolicy. Jest ich tyle i na takim obszarze, że bez roweru ani rusz. Tak też robimy. Najpierw runda poranna, potem upał wygania nas do klimatyzowanego pokoju i runda wieczorna z zachodem słońca. Słońce tym razem się nie popisało i schowało się za wielkie chmursko. Trzeba będzie wstać na wchód słońca.
Żeby nie przesycić się świątyniami, kolejnego dnia, dla odmiany, jedziemy na górę Popa, na szczycie której oczywiście jest świątynia. Ta jednak poświęcona jest 37 duchom (nat), w które wierzą Birmańczycy, co nie przeszkadza im być przykładnymi buddystami. To takie birmańskie ucieleśnienie powiedzenia „I Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”.
Wejście do świątyni to istny małpi gaj. Dosłownie. Po małpich figlach trzeba patrzeć pod nogi, bo wierni nie zawsze nadążają ze sprzątaniem.
Ostatni dzień w Bagan zaczynamy przed świtem. Jeszcze po ciemku jedziemy znaleźć przyzwoitą i nieobleganą świątynię do obejrzenia wschodu słońca. Słońce wstało dziwnie. Pokazało się na chwilę jako pomarańczowa łuna i znikło na pół dnia pod chmurami. Za to w porannym chłodku po prostu pędziliśmy od świątyni do świątyni, aż dojechaliśmy do basenu, gdzie zostaliśmy do wieczora.
Po nocnych drzemkach w autobusie dotarliśmy nad ranem do Bagan. |
Schwezigon Paya |
Świątynia pochodzi z XII wieku. |
Żeby się tu dostać można skorzystać z długich korytarzy. |
Zachód słońca przy rzece Irrawaddy (Irawadi). |
Katarek? |
Trochę sobie poobserwowaliśmy nożną siatkówkę ale zagrać nie mieliśmy odwagi. |
Bagan |
Bagan |
Dobry prezent dla dziecka? |
Kokosowy pączek |
Bagan |
Nad rzeką Irawadi |
Bupaya w Old Bagan - świątynia z IX wieku |
Gawdawpalin Pahto - jedna z największych świątyń w Bagan. |
Jedna z czterech wielkich figur stojącego Buddy w świątyni Ananda Pahto. |
Bagan |
Wieża widokowa |
Bagan |
Bryczki konne to jedna z atrakcji Bagan. |
Bagan - widok z pagody Phyathatgyi. |
Rzut na bryczkę - wnioskując po cieniu czekamy na zachód słońca. |
Pora wracać do domu. |
Z cyklu: "Gdzie jest Sława?" |
Widok na pagodę Phyathatgyi i obserwatorów zachodu słońca. |
Parasolki |
Mnisi na obchodzie miasteczka jak co rano zbierają jedzenie od mieszkańców. |
W świątyni duchów (nat) na górze Popa. |
Góra Popa - w świątyni Mother Spirit of Popa Nat Shrine |
Widok na najwyższy szczyt i miasteczko u podnóża góry. |
W świątyni więcej jest małp niż turystów i pieglrzymów. |
Małpie figle |
Wcale nam nie groziła - tylko się drapała. |
Dzwonnik |
"O! Turyści z Polandy!" |
Czas na cukiereczka. |
Duch w ekstazie |
Nat czyli birmańskie duchy - jest ich 37 a wszystkie figury można znaleźć na górze Popa. |
Przed świątynią siedzą naciągacze. |
Komin wulkaniczny góry Popa. |
W pobliżu góry Popa. |
Bagan nocą. |
W oczekiwaniu na wschód słońca. |
Jest... pojawiło się na chwilkę i uciekło za chmury. |
Bagan |
Bagan |
Bagan |
Bagan |
Bagan |
Pluszaczek |
Kolejny rowerowy dzień. |
Wstyd! A samemu zalepić dziurkę (dwie) to nie łaska? |
Szaleństwa w hotelu Thazin Garden |
Luksusowe popołudnie przy basenie. |
Tu zmonotwany został teledysk "06 Indie". |
Stwór basenowy z długą grzywką. |