- Szczegóły
-
Kategoria: 10. Australia
-
Odsłony: 5246
1-4 sierpień 2013 roku (358-361 dzień)
Na noc dojechaliśmy do 90 – milowej plaży. Dopiero rano przekonujemy się, że faktycznie jest długa i przydałyby się 8-milowe buty, żeby ją przejść. Po plażowym spacerze już wiemy dlaczego z Australii nie można wywozić między innymi muszli – są tak niesamowite, że każdy chciałby przygarnąć chociaż garsteczkę. Nie ma muszelek, więc pocieszamy się górą pysznych naleśników w wykonaniu Gabi.
Najwyższa pora, żeby rozruszać trochę kończyny. Brakuje nam ruchu, więc idziemy na trekking po Parku Narodowym Wilsons Promontory. Na drodze dojazdowej mijamy całą australijską menażerię. Są kangury, koala odwrócił się do nas tyłkiem i podreptał w krzaki, nawet emu z daleka zatrzepotał kuprem.
Pierwsza część trekkingu zadowala nas i widokowo i pogodowo. Świeci słoneczko, krajobrazy zachwycają, aż chce się iść. Druga jednak część już nas nie rozpieszcza. Nie dość, że większość trasy wiedzie drogą dla samochodów, to jeszcze pada deszcz i walczymy z wiatrem. Wynagradzamy sobie to nocną sesją internetową. Niektórzy chodzą do McDonald’s jeść, my chodzimy połączyć się ze światem.
Po porcji natury znowu wracamy do miasta. Melbourne zwiedzamy w wietrze i deszczu. Wymarznięci i mokrzy znowu potrzebujemy pocieszenia. Tym razem na plaży w Torquay zaczynamy testowanie australijskich win.
W Australii wszyscy wydają się wyluzowani. Dużo osób wiedzie aktywny tryb życia i zdaje się, że do wszystkiego podchodzą z dystansem. Rozbraja nas ich „No worries” powtarzane przy każdej możliwej okazji. W ramach aktywności sportowej Australijczycy oczywiście surfują. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie potworny ziąb. Tubylcom (chociaż to może nie najlepsze określenie na potomków brytyjskich kolonizatorów) zdaje się to nie przeszkadzać, siedzą spokojnie na desce w oczekiwaniu na wielką falę.
Pora na jedną z większych australijskich atrakcji czyli Great Ocean Road. Droga faktycznie malowniczo wije się nad oceanem, ale znowu zalewa nas fala deszczu. Dwunastu Apostołów oglądamy już w strugach wody. Jakby nie było, mamy zaliczone. Kontynuując wodne szaleństwo jeszcze przed wieczorem załapujemy się na wieloryby pluskające się w Warranbool.
Nocujemy nad morzem. |
Plaża w Seaspray |
Plaża w Seaspray |
Którędy do domu? |
Jest na czym grzać! |
Plaża w Seaspray |
Szkoda, że nie można ich wywieźć. |
Łowy na rekina |
Kuchnia i pralnia w jednym. |
Gdzie te misie i kangury? |
Ludzie listy piszą. |
Yanekie - zatoka kaczek |
Spacerując wzdłuż zatoki |
Zatoka kaczek |
Zatoka kaczek |
Kolejny przegląd instalacji grzewczej. |
Sklep zoologiczny na drzewie. |
Tosty się robią |
Z każdej strony zagrożenie. |
Jest i kangurzyca i kangurzątko |
I miś Kolargol! |
Park Narodowy Wilsons Promontory |
Docieramy nad ocean |
Park Narodowy Wilsons Promontory |
Park Narodowy Wilsons Promontory |
Niesamowite plaże - szkoda tylko, że tak zimno. |
Park Narodowy Wilsons Promontory |
Zrobiliśmy sobie mały trekking. |
Park Narodowy Wilsons Promontory |
Parkowe sarenki |
Park Narodowy Wilsons Promontory |
Wypoczynek pod wychodkiem. |
Król Lew |
Postrach szos |
McInternet |
W ogrodzie botanicznym w Melbourne |
Zielarnia |
Ogród botaniczny |
Ogród botaniczny |
Ogród botaniczny |
Pamiątka po II Wojnie Światowej |
Melbourne |
Melbourne |
Czas na kawkę |
Dworzec w Melbourne |
Jest i pamiątkowe zdjęcie z misiem. |
Czy nie za zimno na takie wdzianka? |
So do we! Amen! |
Na wystawie rodaczki. |
Melbourne |
Melbourne |
Sztuka uliczna |
Sztuka wewnętrzna |
Trochę filmowych ciekawostek |
Mad Max |
Melbourne |
Winko w busowym domku |
Poranek w Torquay |
O wschodzie słońca |
Torquay |
Bells beach - raj dla surferów |
Bells beach |
Iść w tę mroźną wodę czy nie?! |
Nad oceanem |
Nad oceanem |
Zbliżamy się do Great Ocean Road |
No i jesteśmy |
Great Ocean Road |
Plażowiczki |
Gaz do dechy |
Great Ocean Road |
Po zejściu ze schodów Gibsona |
Dwunastu Apostołów |
Dwunastu Apostołów |
Dwunastu Apostołów |
Mostek |
Łuk |
Szalejący ocean |
Grota |
Ta czarna kropka w wodzie to wieloryb. Niestety nie chciał zapozować do zdjęcia. |
Warrnambool |
Zamykamy reklamy - jedziemy dalej. |