- Szczegóły
-
Kategoria: 7. Tajlandia
-
Odsłony: 4949
5-10 lipiec 2013 roku (331-336 dzień)
Pierwsze symptomy dziwacznego nastroju zaczęły się po powrocie z Birmy. Przesiedzieliśmy kilka dni w Bangkoku i jakoś tak nie mogliśmy ruszyć dalej. W końcu zapadła decyzja – Koh Tao i kurs nurkowy. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy, ale nasze nastroje tylko chwilowo uległy poprawie. W międzyczasie odezwali się do nas Gabi z Pawłem i tak od słowa do słowa umówiliśmy się na wyspie Koh Lanta. Na miejscu pusto i cicho. O ile z reguły cieszymy się jak nie ma tłoku i jest spokojnie, ale na tej wyspie życie zamarło. Nie było z kim zanurkować, a do tego trwa ramadan i do wieczora nie ma co jeść. Dopieszczamy się własnoręcznymi naleśnikami, jajeczniczką na boczku i frytkami, ale to wciąż za mało. Decydujemy się zmienić lokalizację – jedziemy na Langkawi – malezyjski bezcłowy raj oddalony raptem o 60 zł od Koh Lanta.
Wiatr we włosach - pędzimy jak paczki na pace. |
Pierwsza przeprawa promowa z Krabi w stronę Koh Lanta. |
Jajeczniczka na boczusiu (z Gabi i Pawłem). |
Tak wygląda plaża po sezonie. |
Na targu |
Po kąpieli i surfowaniu |
Paweł - mistrz frytkownicy! |
Deszczyk i wiaterek |
Odpływ |
Plażowe bungalowy |
"Dziś poproszę benzynkę do tej kreseczki" |
Dzień skuterowy - proszę zwrócić uwagę na dopasowanie kolorystyczne stroju modelki. |
Charakterystyczne skałki wystające z Morza Andamańskiego. |