- Szczegóły
-
Kategoria: 22. Kolumbia
-
Odsłony: 4264
29 listopad – 5 grudzień 2014 roku (843-849 dzień)
... czyli na kofeinowym haju
Ze zniecierpliwienia przebieramy nóżkami bo jeszcze tylko krótki przystanek w kolonialnym miasteczku Popayan i dotrzemy do kolumbijskiej kawowej Mekki – Zona Cafetera. Ta stąd właśnie pochodzi kawa, którą raczy się pół świata. Nie raczą się tylko Kolumbijczycy. Poza słynną narodową sieciówką Juan Valdez można kupić jedynie kawowe siuśki czyli cafe tinto. Za to z jakości przechodzą na ilość i co i raz popijają swoje cafesito z małych plastikowych kubeczków. W okolicach jest sporo kawowych plantacji. Do niektórych z nich można się wybrać i pooglądać uprawy z bliska. Częstują nawet kawą, niestety tylko trochę mocniejszą od siuśków. Twierdzą jednak, że kawa, którą sami palą na własne potrzeby zawiera więcej kofeiny, niż ta mocno wypalona i sprzedawana w Europie. Pewnie kwestia przyzwyczajenia.
Zona Cafetera to też piękne krajobrazy i Dolina Cocora. W tym rejonie rośnie najwyższy na świecie gatunek palmy. Żeby popodziwiać je w całej ich krasie wybraliśmy się na kilkugodzinny spacer. Miłą niespodzianką był rezerwat z kolibrami, gdzie z odległości kilku centymetrów można przyglądać się tym niesamowitym ptakom. Nie wiem ile zrobiliśmy im zdjęć, ale każda nowa poza wydawała nam się warta uwiecznienia.
Zamieszkaliśmy w dość turystycznym miasteczku Salento i tęskno nam trochę do sielskiej atmosfery San Augustin. Dla pocieszenia prawie codziennie wspinamy się na punkt widokowy. Trochę dla widoków, a jeszcze bardziej dla pysznych domowych lodów, które sprzedają tam prosto ze styropianowego pudła. Nasz smak numer jeden to queso con bocadillo. Trudno nam było uwierzyć, że to dobry pomysł na lody. Zgodnie z naszą wiedzą bocadillo to w końcu rodzaj kanapki. Lody serowo-kanapkowe? Na szczęście podróże kształcą. W Kolumbii bocadillo to słodka pasta z gujawy. To dlatego nie mogliśmy doszukać się smaku chleba w lodach.
Pierwsza część trasy do Popayan wiedzie przez Parque National Natural Puracé. |
W przeważającej części brakowało asfaltu. Ale to przecież rejon chroniony. |
Popayán leży na wysokości 1760 m n.p.m., u podnóża czynnego wulkanu Puracé (22 km od miasta). |
Miasto nazwano "białym", ponieważ fronty domów i prawie wszystkie budynki użyteczności publicznej są tu pomalowane na ten kolor. |
W kolumbijskiej sieciówce Juan Valdez. |
Oczywiście jak na kolonialne miasto przystało nie może zabraknąć kościołów - Iglesia de San Francisco. |
Św. Franciszek wybałuszył nad wyraz gałki. |
Frywolna na dachu teatru |
Wpadliśmy również na koncert pod dachem. |
Puente Del Humilladero |
Zaczerwieniła się aureolka! |
Kwaśne owoco-żujki |
Catedral de Popayán |
Dormitoria pomieszczą nawet rumaki |
Australia może się schować przy wielkości kolumbijskich pociągów drogowych. Mają one swoje autostrady przy polach z trzciną cukrową. |
Zbrataliśmy się z gangiem. Na naszych turbo maszynach byliśmy nie lada atrakcją na Panamericanie. |
Pierwsze kawowe zakupy - u pani sprzedawczyni nastąpił nagły spadek kofeiny. |
Dookoła zielone wzgórza, czyli zbliżamy się do Zona Cafetera. |
Lans przy kościele |
Jesteśmy w Salento |
W niedzielny wieczór mogliśmy popróbować tutejszych przysmaków - smażony gigantyczny chrupiący placek patacan. |
A w siateczce browary ;) |
Witamy w naszym salonie. |
A sypialnia znajdowała się w ogrodzie. |
Dachówki wiecznie ciepłe |
Salento |
Calle Real, czyli reprezentatywna uliczka miasteczka. |
Salento |
Można tu znaleźć sporo ciekawych pamiątek. |
Panorama na Salento |
Widok na Dolinę Cocora |
Salento |
Salento |
To jeszcze nie ta najwyższa palma. |
Dolina Cocora |
Dolina Cocora |
Są i palmy |
Dolina stanowi część Parque Nacional Natural Los Nevados. |
Spacer wzdłuż i w poprzek Rzeki Quindio. |
A w Reserva Natural Acaime można z bliska przyjrzeć się kolibrom. |
Na obiad przyszedł też ostronos (Nasua nasua). |
Serek w czekoladzie |
Reserva Natural Acaime |
Podniebna batalia |
Reserva Natural Acaime |
Reserva Natural Acaime |
Reserva Natural Acaime |
Reserva Natural Acaime |
Reserva Natural Acaime |
Wszyscy razem w jednym tempie... |
Rozgrzewka |
Reserva Natural Acaime |
Nowy podgatunek ostronosa |
Reserva Natural Acaime |
Reserva Natural Acaime |
Intruz w paśniku |
Dolina Cocora |
Dolina Cocora |
Dolina Cocora |
Dolina Cocora |
Dolina Cocora |
Gąbka liściasta |
Palmy mają wysokość 60 a nawet 80 metrów i tym samym są najwyższe na świecie. |
Nazwa: palma woskowa, albo la palma de cera del Quindío (Ceroxylon quindiuense). |
Dolina Cocora |
Dolina Cocora |
Dolina Cocora |
Cristobal zaczyna wspinaczkę... |
... ukrył się gdzieś w palmowych liściach. |
Tu to nawet photoshop byłby bezrobotny. |
Okolice Salento - ruszamy na plantację kawy. |
Okoliczności przyrody. |
Trochę dziwacznych owoców i kwiatów. |
Kawa na zboczu |
Banany dają cień kawie. |
Bananowiec tylko raz za swojego żywota daje plon (około 60 kg) i jego żywot kończy się po około 8-9 miesiącach. |
Dojrzewa |
Wyprażona |
Świątecznie w hostelu. |
Te na dole nie smakują tak wybornie, więc... |
...idziemy na lody na punkt widokowy. |
Salento |
Obraz na płocie. |
Garść praktyczna: > Popayan: Casa Familiar Turistica - dormitorium 12000 COP/os.; > Salento: La Floresta Hostel - camping 13000 COP/os; kuchnia, internet; > Reserva Natural Acaime - 5000 COP w cenie dowolny napój. |