czol1050c

1-9 kwiecień 2013 roku (236-244 dzień)   

 

    Czy my oby na pewno jesteśmy w Indiach? Idziemy środkiem ulicy, nikt na nas nie trąbi, nie potrąca, uliczkami przemykają pojedyncze osoby, które nie są jednak jakoś specjalnie nami zainteresowane. Diu jest miejscem, gdzie można przez chwilę odetchnąć od Indii. Położone na wyspie, jeszcze 50 lat temu należało do Portugalczyków. Widać to w architekturze, licznych kościołach i spokoju na ulicach. Jest jeszcze inny miły akcent. Podobnie jak w Goa alkoholu ci tutaj dostatek, a niskie ceny sprawiają, że to grzech nie pić, tym bardziej, że zakumplowaliśmy się z Sean’em – Irlandczykiem, który też za kołnierz nie wylewa.

    Dni upływają nam leniwie i relaksacyjnie. Objeżdżamy sobie wyspę i okoliczne plaże. Zaglądamy do muzeum muszli prowadzonego przez emerytowanego kapitana. Wszystkie okazy przywiózł ze swoich rejsów, a emeryturę spędza w swoim muszelkowym raju.

    Nadszedł czas ruszyć się z oazy spokoju, żeby odwiedzić niezwykłe miejsce. Palitana to zespół świątyń położonych na wzgórzu, na które trzeba się wdrapać po 3300 schodkach, albo zostać wniesionym na krzesełku zawieszonym na palach. Wybieramy pierwszą opcję. Nie jest to jakiś specjalny wysiłek, ale idziemy w najgorszym upale i słonce daje się nam we znaki. Widoki z góry wynagradzają jednak wszystko, świątynie wyglądają po prostu magicznie. W dodatku jest dość pusto, bo większość ludzi przychodzi tu rano, kiedy jest jeszcze chłodno

    Kolejne miasto na naszej drodze też wydaje się jakieś inne niż te, które dotychczas widzieliśmy. Może to dlatego, że w Barodzie zatrzymaliśmy się w okolicach uniwersytetu, a atmosfera studencka przeniknęła na ulice. Stąd robimy sobie wycieczkę do Champagner. Tam też można wspiąć się do świątyni na wzgórzu, ale tym razem wybieramy opcję dla leniuchów i wjeżdżamy kolejką. Na dole natomiast zwiedzamy niezwykłe meczety, które są w zasadzie ostatnią atrakcją turystyczną na naszej indyjskiej trasie. Pozostało nam jeszcze wrócić do Mumbaju, oddać Enfielda i sprzedać Suzuki, ale o tym w następnym wpisie.

wroc1 wzor dalej1

 

 

 Ostatnie szlify i opuszczamy Bhavangar.
 Styl kaskowy - dotarliśmy do Diu.
 Ponownie nad morzem.
 U nas rosną sobie grzybki w ogródkach a tu małże.
 Całe miasteczko otacza mur.
 Krówka LOVE!
 Niunio zasłużył się Diu, więc pozostał wiecznie żywy. Portugalia straciła miasto w 1961 roku.
 Widok z fortu w Diu.
 Tuż po świętach w kościele św. Pawła.
 Jedyny kościół w Diu, który prężnie funkcjonuje.
 A tu postanowiono zrobić muzeum oraz hotelik.
 Uliczki Diu.
 Najbardziej popularna plaża - Nagoa. Do Goa to nie ma nawet co przyrównywać.
 Z wizytą w muzeum muszli. Kolekcjoner, indyjski kapitan, zaprasza do obejrzenia niesamowitej kolekcji.
 Wypatrywanie ptaszyny.
 Na dachu kościoła-muzeum.
 Był też ruszt z rybkami.
 Po wódce człowiek jakiś niewyraźny (Cheers Sean!!).
 Diu i poportugalskie pozostałości.
 Zachód słońca.
 Pyszna falooda, czyli mleczno-kluskowo-lodowy deser.
 Uliczki Diu.
 Białe twarze budzą zdziwienie nawet wśród czworonogów.
 Musiała być niezła impreza bo cały dom jest "zapawiowany".
 Widok z naszego tarasu.
 Palitana, czyli święte miejsce dżinizmu. Czas na wędrówkę po schodach.
 Różane orzeźwienie.
 A po drodze śpiewy ptaków.
 Widok z meczetu na wzgórzu.
 Spieczeni turyści.
 Kompleks świątynny na górze Satrunjaya.
 Strażnicy świątynni.
 Znajduje się tu podobno ponad 850 świątyń.
 Większość z nich pochodzi z XV-XVI wieku.
 Na dachu świątyni.
 Na górze Satrunjaya.
 W trąbowym uścisku.
 Bogato rzeźbione świątynie.
 Widok ze wzgórza.
 Papugi przy wodopoju.
 Ciągle przybywa świątyń w miasteczku.
 W drodze do Barody przejeżdżaliśmy przez Park Narodowy Velavadar.
 Tereny są bogate w sól.
 Popękany grunt.
 Product placement ulubionej indyjskiej kawiarni Sławy.
 Przysłonięty widok na pałac Laxmi Vilas w Baroda.
 Hokus-Pokus! Pierwsze przycięcie fryzury Sławy podczas podróży.
 Muzeum w Baroda w miejskim parku.
 Wzgórze Pavagadh.
 Odświętnie wymalowana przeciwko złym spojrzeniom.
 Na górę wjeżdżaliśmy kolejką (leniuchy).
 Świątynia Kalika Mata.
 Święta krówka.
 Dary przy świątyni.
 Widok ze wzgórza.
 Religijne rytuały w jeziorku na wzgórzu.
 Nie ma to jak pranie w bieżącej wodzie.
 Champaner - jeden z meczetów.
 Najbardziej okazały meczet Jama.
 Meczet Jama.
 Rozrabiający mieszkańcy Champaner.
 Meczet Kevda.
 Bogato zdobiona wieża meczetu z motywami hinduizmu i dżinizmu.
 Champaner.

 

wroc1 wzor dalej1

 



Showcases

Background Image

Header Color

:

Content Color

:

DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd