- Szczegóły
-
Kategoria: 14. Argentyna
-
Odsłony: 4477
11-15 kwiecień 2014 roku (611-615 dzień)
Prowincja Buenos Aires ... czyli nuuuuuuuuuuuuuuda panie
No i w końcu nas wypuścili i rozpoczęliśmy najbardziej monotonny i męczący tydzień naszej podróży, czyli 1500 kilometrów bez żadnych atrakcji za to z zimnem i wiatrem (trochę za wcześnie ucieszyliśmy się ze zmiany pogody). W dodatku wjechaliśmy w najbardziej zatłoczony region Argentyny. Niezależne badania dwóch ośrodków badawczych (jeden ośrodek jechał na rojo drugi na negro) potwierdziły w dwóch niezależnych badaniach prowadzonych na dowolnie wybranych odcinkach pięćdziesięciu kilometrów, że na takim dystansie minęły nas średnio 143 ciężarówki. W praktyce oznacza to średnio 143 ciosy na klatę i kilkaset podbródkowych. Nie będę wspominać o ciężarówkach wyprzedzających, które dosłownie przytulały się do nas z prędkością 100 km/h. Tylu środkowych palców co w tym tygodniu nie pokazałam w całym swoim życiu.
Z przyjemniejszych rzeczy odwiedziliśmy Carolinę i Davida, których poznaliśmy w Salta i prawie załapaliśmy się na zlot motocyklistów argentyńskich. Poza tym dumni, że udało nam się dobrze wyliczyć ile argentyńskich peso będziemy potrzebować (co jest dość istotne bo są niewiele warte w sąsiednich krajach) wydaliśmy ostatnie grosze na paliwo. Jakże byliśmy zaskoczeni, gdy okazało się, że tuż przed granicą jest jedyny chyba w Argentynie most, gdzie nawet motory muszą płacić. A u nas ani peso argentyńskich, ani urugwajskich, ani nawet dolarów, a kartą zapłacić się nie da. Sytuacja wymagała rozmowy z szefem wszystkich szefów, który stwierdził, że po prostu za nas zapłaci. Chcieliśmy się odwdzięczyć najlepszym argentyńskim dulce de leche, czyli czymś pomiędzy kajmakiem, a wyciągiem z krówek ciągutek z dawnych lat, ale na szczęście pan niczego nie chciał w zamian. Na szczęście, bo od mniej więcej dwóch miesięcy pielęgnujemy nowe uzależnienie – dulce z herbatnikami, a zrobiliśmy zbyt mały zapas, żeby się dzielić.
Most naprawiony, więc czas zapakować ruskie torby i ruszyć w drogę. |
Płasko i daleko |
Postój w Bahia Blanca |
Zbyt niski poziom wody dla młodzieży |
Bahia Blanca |
Przy uniwersytecie w Bahia Blanca |
Sprzeciwiamy się! |
Ostatnia próba pod czujnym okiem reżysera. |
Rodzinne zdjęcie z Carlosem Gardel, czyli ruszamy w tango z Caroliną i Davidem. |
Ochrona w banku czuwa |
W gościnie u naszych znajomych w Bahia Blanca. Muchas gracias amigos! |
Simona |
Katedra Nuestra Señora del Rosario w Azul |
Azul |
Pawie na barze, czyli ostatni kemping w Argentynie |
Atrakcją ośrodka wypoczynkowego jest przerobiona na hotel barka. |
Oczywiście była też dzika zwierzyna. |
Struś wpadł na herbatkę |
Pierwsza kontrola policyjna w Ameryce Południowej, która skończyła się wertowaniem dokumentów. |
Niestety Olgi nie było w domu! |
Małe papuzie gniazdko |