- Szczegóły
-
Kategoria: 12. Filipiny
-
Odsłony: 4628
14-21 październik 2013 roku (432-439 dzień)
W końcu czas na plażowy luz. Docieramy na wyspę Palawan, gdzie relaks przerywa nam informacja o trzęsieniu ziemi miedzy innymi na wyspie Bohol, gdzie mamy się udać za tydzień. Na razie się jeszcze nie martwimy, ale dociera do nas, że takie „atrakcje” mogą się zdarzyć wszędzie. Miny nam jednak zrzedły kiedy w nocy zaczął trząść się domek, w którym spaliśmy. Wybiegłam na zewnątrz, żeby sprawdzić czy ludzie panikują, ale tam cisza i spokój. Wracam do domku, a tam znowu wstrząsy. W końcu przychodzi olśnienie, mamy przecież nowych, i jak przekonaliśmy się przed chwilą, bardzo aktywnych w nocy sąsiadów.
Filipińczycy mają dziwne sposoby na promocję atrakcji turystycznych. W Sabang najciekawsza do zobaczenia jest podziemna rzeka. Najpierw trzeba jednak wykupić pozwolenie. I tu okazuje się, że jeżeli zostałeś w Sabang na noc (czyli przyczyniłeś się do zwiększenia dochodu tutejszych mieszkańców) w ramach „nagrody” pozwolenie możesz dostać dopiero jutro, co oznacza, że chcesz czy nie chcesz musisz zostać jeszcze jedną noc. Powalająca logika. Na wieść o tym nie dajemy urzędnikom dojść do głosu i robimy rozpierduchę. Zdrowy opier… z samego rana nikomu jeszcze nie zaszkodził, a my dostajemy pozwolenie od ręki.
A rejs samą rzeką przyjemny i trochę śmieszny, szczególnie, że ubierają nas w pomarańczowe kamizelki i kaski i wyglądamy jak ekipa robotników budowlanych. W dodatku nasza grupa wybiera mnie na lidera i trzymacza lampy (rzeka jest podziemna, więc jest ciemno). A lampa niczym oświaty kaganek, bo świecę tam gdzie coś jest. Tyle tylko, że to „coś” nie zawsze jest oczywiste, bo trzeba mieć sporą wyobraźnię by dostrzec wygiętą niewiastę, czy ostatnią wieczerzę w skałach i naciekach. Poza tym robota jest stresująca bo rozwydrzona grupa krzyczy „w prawo, prawo, w lewo, w lewo, nie w dół, na górę”. Mimo wszystko urządzam małą prywatę i Krzyśkowi świecę tyle by zdążył zrobić zdjęcie.
W El Nido sama plaża nie jest zbyt urokliwa, ale już okoliczne wyspy mają wszystko – biały piasek i turkusową wodę. Jeden dzień spędzamy na skakaniu po wyspach i snorklowaniu. Kolejne dwa na nurkowaniu. W międzyczasie dzieją się natomiast ekstremalne doświadczenia kulinarne. Zaczęło się niewinnie. Przy kolacji przysiadła się do nas para Filipińczyków z browarami. Jako że kozie spod ogona nie wypadliśmy i kulturni jesteśmy, to odstawiamy. Potem znowu oni i znowu my aż do pytania „A próbowaliście baluta?” Stan upojenia był już wystarczający, żeby nieopatrznie zgodzić się na wycieczkę do miasteczka, a potem degustację filipińskiego przysmaku. A sam balut to po prostu jajeczko tyle, że zamiast tradycyjnego żółtka i białka w środku mieszka sobie kilkunastodniowy zarodek kaczuszki. Ma już dziubek i trochę piórek, ale jest podgotowany więc nie chrzęści w zębach. Tylko rano obudziliśmy się z kacem moralnym, bo przecież zjedliśmy małe kaczuszki. Ja nawet dwie, ale mam dobre wytłumaczenie - piwo szybciej na mnie działa. Po takim eksperymencie zupa z ptasich gniazd nie robi już na nas wrażenia. I jak to zwykle z potrawami, które nie mają specjalnego smaku bywa, ma podobno niezwykłe właściwości lecznicze.
To jednak nie koniec atrakcji. Porządny Filipińczyk w niedzielę udaje się na walki kogutów. Tak zrobiliśmy i my. Doświadczenie jest o tyle ciekawe, że póki co nikt nie zrobił z tego atrakcji turystycznej i miejscowi nie zwracają nawet na nas specjalnie uwagi. Same walki są natomiast bardzo brutalne. Koguty maja przywiązane do nogi ostrza i nawet zwycięzca często nie wychodzi z pojedynku bez szwanku. Mamy wrażenie, że to trochę kwestia przypadku, który osobnik zwycięży. Niektóre walki trwają raptem kilkanaście sekund i zanim zdążysz się zorientować już wynoszą martwego, albo bardzo poranionego koguta z ringu.
![]() |
![]() |
![]() |
Plaży ci tu tutaj dostatek. Palawan - przybywamy! |
Lądowanie z podskokami. Czyżby zwiastun imprezy? |
Wieczorem dotarliśmy do Sabang |
Piękna plaża tylko dla nas. |
Strzeżona przez wykfalifikowany personel. |
Niektórzy zapomnieli desek |
Sabang nocą |
Romantyczna kolacja |
Sabang |
Sabang |
Sabang |
Sabang |
Po wywalczonym pozwoleniu czas na wycieczkę do podziemnej rzeki. |
Okoliczne klify |
Strach się bać co będzie po czwartym wykroczeniu. |
Ekipa remontowo-budowlana SABANG. |
Za mną! |
Wpływamy |
Świecimy po netoperkach. |
Podziemna rzeka |
Wróg na przeciwko świeci po oczach. |
Wypływamy |
Waran na przechadzce |
Wypadł za burtę, czy nie? |
Palawan |
Nadmorski parkiet |
Wiejski parkiet |
Tu pewnie mieszka jakaś księżniczka. |
Masakra tuńczykowa |
Dzieci i pająki |
Odświeżają |
Lokalne halo-halo |
Wyścigówki na postoju taksówek w Sabang |
Okolice Sabang |
Docieramy do El Nido |
Zamieszkaliśmy przy plaży Corong Corong |
Ruszamy na wycieczkę po wyspach |
Niektóre plaże są prywatne |
Wielka laguna |
El Nido |
Można znaleźć również ośrodki wypoczynkowe odcięte od cywilizacji. |
Przystanek |
El Nido |
Zakopana |
El Nido |
El Nido |
Jun szykuje wyżerkę |
Grillowanko |
Hurra, będziemy jeść! |
El Nido |
Plaża |
Pająk przycumował przy kolejnej atrakcji |
El Nido |
El Nido |
Plaża 6 Komandosów |
El Nido |
Zatoka Bacuit |
W miasteczku |
Pająki o zachodzie słońca |
Imprezowe El Nido |
Zupa z ptasich gniazd - podobno dobra na wszystko. |
Balut - Sława zjadła dwa, Krzysiek jeden, a resztą zajęli się nasi filipińscy znajomi. |
Nisamowita obręcz księżyca |
Wesoły wieczór z Mandi i Ro. |
Jakiś nieład na łódce. |
Palawańskie nury |
Idziemy pod wodę |
El Nido |
Banan na patyku |
Strefa kościelna |
Na targu w El Nido |
Zatoka Bacuit |
Ananasowo |
Domek na plaży |
Zatoka Bacuit |
Zatoka Bacuit |
Mieszkańcy hodują koguty, które umilają życie swoim śpiewem już od trzeciej nad ranem. |
Z naszym filipińskim przyjecielem Jun'em. |
Footlong, czyli fast food w El Nido. |
Kabelkowo |
Kurczakowo |
El Nido |
Filipińscy prawnicy przy pracy - czas coś zmienić w Polsce! |
Po trzech dniach znajomości już się do nas uśmiechała. |
Szukając walk kogutów |
Wielofunkcyjna łódka (pająk) |
El Nido |
El Nido |
W tricyklu |
Trochę hazardu |
Czekamy na koguci pojedynek |
Sędziowie wybierają pary |
Każdy grzecznie czeka ze swoim pupilem. |
Jest też jedyna turystka na trybunach. |
Walka |
Powietrzni wojownicy |
Grzęda |
Wyrywny |
Zabójcze ostrze czyni z tej "rozrywki" krwawą jatkę. |
Drastyczne |
To nie na nasze nerwy. |
Koguci stadion |
Prezentacja przed kolejną walką |
Błysk ostrza |
Czas na kolejną gastronomiczną niespodziankę - zupa lomi. |
Widok na zatokę El Nido |
Skałkowa wspinaczka. Będzie ok! |
Wbiegamy na górę i upajamy się widokiem na zatokę El Nido. |
El Nido |
Zatoka El Nido |
Zatoka El Nido |
Stromo |
Ty! |
Dizajnerska umywalka |
Bułkowo |
Halo-halo wersja fast foodowa. |
Dziś będę pachniała szanel numer pięć. |
Kochaj swoje miasto. |
Kościół Niepokalanego Poczęcia w Puerto Princessa |
Puerto Princessa |
Kościół Niepokalanego Poczęcia w Puerto Princessa i szał NBA. |
Pomnik na cześć amerykańskich wyzwolicieli, którzy zginęli z rąk Japończyków. |
Plaża w Puerto Princessa. |
Mikołaj z gołą klatą - co kraj to obyczaj. |
Władca bambusa |
Puerto Princessa |
Nasze ulubione piwko na Filipinach. Przypominało nam Efez Fici z Turcji. |
Krokodylek i tamiloc, czyli robaczki z drzewa mangrowego. |
Oczywiście... koszykówka |
Sonny Rama jak Obama - yes we can. |
![]() |
![]() |
![]() |