- Szczegóły
-
Kategoria: 13. Singapur
-
Odsłony: 5422
1-2 listopad 2013 roku (450-451 dzień)
W końcu są! Nie na zdjęciu i nie przez skajpa, tylko we własnych osobach, na żywo, choć lekko osłabieni po wielogodzinnym locie! Po prawie półtora roku niewidzenia odwiedza nas moja siostra Bogusia z mężem Adrianem. To nie wszystko jednak bo z nimi jedzie cenny ładunek – wałówka z Polski. I to nie jakieś byle co, tylko kiełbaska suszona i polędwiczka, śledziki i ogórki kiszone oraz chleb, który po zapakowaniu próżniowo przyjął dziwaczną zakalcowatą formę. Nic nas jednak nie zraża, wyssało powietrze, ale została sama chlebowa esencja!
Nie dajemy odpocząć rodzinie. Śniadanko i jazda na miasto. Zwiedzamy Singapur w tempie szybkim, a jednocześnie swawolnym. Jest czas na sesje zdjęciowe i na słynnego singapurskiego kurczaka z ryżem, którego zdegustował sam Anthony Bourdain, a poprawili po nim i polecili nam Gabi z Pawłem.
Do szczęścia brakuje tylko rzucenia okiem na miasto z góry. Robi się to z dachu słynnego hotelu Marina Bay Sands, ale platforma widokowa już zamknięta. Bogusia jednak nie daje za wygraną i za jej namową hotelowy ochroniarz wwozi nas prawie na sam dach, żeby chociaż przez oszkloną ścianę popatrzeć na oświetlone miasto.
Ledwo ciepli wracamy do hotelu, a z samego rana jedziemy na podbój kolejnego azjatyckiego miasta, czyli Kuala Lumpur. Zwiedzanie znowu w tempie ekspresowym. Wieczorem jedziemy na uliczne jedzonko w okolicach Imbi. Trochę nie tego oczekiwaliśmy. Ulica pełna stolików i knajp, turysta na turyście. W praktyce oznacza to słabe i drogie jedzenie, a mieliśmy taki fajny śmierdzibarek pod hotelem, to się nam nowości zachciało.
Na tak wielkiej powierzchni to jeszcze nie spaliśmy. Dzięki instrukcjom Gabi i Pawła mieliśmy tę czyściutką galerię tylko dla siebie. |
Lotnisko w Singapurze według wszelkich rankingów plasuje się na pierwszym miejscu w Azji. U nas też wygrywa. |
Gotowi |
Dzieli już nas tylko szyba. |
Wzruszenie |
Pokaz kropel na terminalu 1. |
Bojowe nastroje |
Prezent od "świętego" Wincentego |
DARY Z POLSKI - huraaaa, jest ogórec, jest śledzik, masełko i mięsko... |
Pałaszujemy pyszności |
Próżny chleb |
Było do syta! |
Te tarik już w knajpce |
Kupmy sobie jędrne gacie. |
Czyżby zaczęło odbijać z przejedzenia? |
Pozy w singapurskim metrze |
Gustowna herbaciana torebka |
Jedziemy do city |
Jest też rodzimy Marymount |
Adrian próbuje nas jakoś ustawić |
Mecenas rulez |
Ciągle coś budują |
W pobliżu Marina Bay |
W pobliżu Marina Bay |
Marina Bay |
Marina Bay |
Tu się podziały wszystkie 100 watowe żarówki. |
No to poszliśmy |
Pręży się i wygina |
Pociągowy hotel Marina Bay Sands |
Karuzela co niedziela |
Trochę plaży |
Maski |
Krokodyla daj mi luby! |
Hotel Marina Bay Sands |
Wkraczamy do innego świata |
Rodzinne zdjęcie przy Gardens by the Bay |
Kwiatowe instalacje |
A ku ku! |
Gardens by the Bay |
Singapur |
Czas wygrać trochę dziengów |
Singapur |
Kolorowo w Chinatown |
Chinatown |
Chinatown |
Język nieco wypłowiały |
Niby taki zwykły ale jednak smaczny. |
Kokosowo |
Na wyżerce w Maxwell Food Court |
Świątynia w Chinatown |
Chinatown |
Chinatown |
Chinatown |
Chinatown |
Wielki młynek na dachu świątyni |
Czas rozejrzeć się za pamiątkami |
Wszyscy uśmięchnięci |
Zapałeczkowani |
Łamanie kości |
Hindusów też jest tu dużo i akurat trafiliśmy na ich święto - Deevali |
Ogrodowe balkony |
Ciekawe |
Little India i Deevali |
Marina Bay i muzeum sztuki i nauki. |
Marina Bay |
Pokaz światła i wody w Marina Bay |
Gigantyczny wir przed centrum handlowym |
Aleja Bayfront |
Marina Bay |
Rozświetolne ogrody przy zatoce |
Niemal wlatujemy z prędkością światła na jedno z ostatnich pięter gigantycznego hotelu |
Widok z hotelu Marina Bay Sands |
Kawka na przywitanie kolejnego dnia |
Spartańskie warunki w nieco dusznym pokoju w Singapurze |
Spakowani, więc możemy ruszać w poszukiwaniu autobusu do Malezji. |
Po bananie na drogę. |
Zimny Cendol w Kuala Lumpur. Nikt nie siorbał. |
Nasz ulubiony hostel w Kuala Lumpur - bo tani! |
Jaskinie Batu - jak dla nas po raz drugi. |
Batu Caves |
Batu Caves |
Świąteczne obrazy w metrze |
W poszukiwaniu dobrej strawy |
Skończyliśmy z browarem na bruku |
Adrian i Bogusia na wycieczce po mieście |
Kawka zawsze dobra jest |
Kupując bilet na metro |
Tym razem łapiemy taksę. Kosztowało nas to pięć ryngitów (czyli tyle samo złotych) |
Wyżerka przed odjazdem |