- Szczegóły
-
Kategoria: 5. Indie
-
Odsłony: 5520
18-20 styczeń 2013 rok (163-165 dzień)
|
A po drodze kolejne dowody na wielkości zmysłu konstrukcyjnego indyjskich drogowców. Kładziemy asfalt – zamysł słuszny i ludzkości służący, ale zanim to nastąpi droga na długości kilkudziesięciu kilometrów, z przerwami, została zasypana kamieniami. Może to o kontrast chodzi – zanim zrobimy wam dobrze zobaczcie jak źle może być. Wytrzęsieni dotarliśmy do Halebeedu stanowiąc po drodze nie lada atrakcję. Najpierw obładowany Krzysiek machający głową na boki niczym rasowy Hindus powodował poruszenie w mijanych wioskach, by chwilę po nim dzieła dopełniła baba na motorze.
Te kilka dni pokazały nam jak tanie mogą być Indie w miejscach, które nie słyszały o turystach. Odkryliśmy też jak szybko ludzie w takich miejscach uczą się, że na przyjezdnych można więcej zarobić. Za pierwszym razem gigantyczną kolację jemy za grosze, by nad ranem zjeść skromniejsze śniadanie za więcej. Tym razem wspaniałomyślnie wybaczamy – takiej pysznej masala dosy jeszcze nigdzie nie jedliśmy.
W zasadzie jedyną atrakcją w Halebeedu jest świątynia. Czasem jednak nie o ilość chodzi, bo mimo, że to nie jest wielki kompleks jak w Hampi, rzeźbienia biją na głowę wszystko co do tej pory widzieliśmy. Odwiedzamy jeszcze Belur, a po drodze do Mysore wstąpiliśmy do Shravanabelagola, gdzie na wzgórzu wznosi się świątynia z ogromną statuą nagiego Gommateshwara. Rzeźbiarz we współpracy z budowlańcami musiał mieć poczucie humoru. Posąg ma takie proporcje, że wchodząc do świątyni i patrząc na wprost pierwsze co rzuca się w oczy to gigantyczny boski siusiak. Niezapomniane wrażenie, a jednocześnie jakie przeżycie duchowe!
Podczas, gdy Krzysiek zwiedzał ja zostałam z motorami i bagażami. Może przez kilka minut mogłam w spokoju poczytać książkę, bo za chwile otoczyła mnie banda dzieciaków wypytując o wszystko, nawet o to ile razy dziennie myję zęby. Kiedy nastąpiła moja pora zwiedzania, dzieciaki wzięły w obroty Krzyśka. Wszystkie czekały aż wrócę, by na własne oczy zobaczyć jak wyjeżdżam z parkingu. Cóż mogę powiedzieć - baba na motorze rulez!
Mleczna herbata to podstawa - w wydaniu najlepszym to herbata masala ("masalka" - jak zwykła mawiać Gabi). |
Droga między Huliyar a Halebeedu to istny koszmar. Tu maluteńki lepszy odcinek. Prace są w toku, więc za rok (może pięć lat) będzie luksusowa szosa. |
Świątynia Hoysaleswara w Halebeedu (Halebidu). |
Można tu spotkać ogromne rzeźby dwóch Nandi (byki Śiwy / Sziwy). |
Nigdy nie skończona świątynia wygląda oszołamiająco. |
Naczelna turystka z Polandy! |
Świątynie budowano, rzeźbiono, robiono te wszystkie cuda przez ponad 80 lat. |
Wielki Nandi (byk Śiwy). |
Świątynia powstała w XII wieku. |
Świątynia Hoysaleswara w Halebeedu. |
Po prawej ulubiona rzeźba oprawców? A może ktoś wie lepiej o co tu chodzi? |
Świątynia Hoysaleswara - na zewnątrz bogato ozdobiona, przebogato. Najpiękniejsza świątynia jaką do tej pory widzieliśmy! |
Główna ulica Halebeedu. |
Gopuram świątyni w Belur. |
Świątynia Chenna Kesava w Belur. |
Narowisty świątynny rumak - pewnie czeka na jakieś święto. |
Świątynia Chenna Kesava w Belur jest podobna to tej w Halebeedu, tylko mniej ozdobna. |
Siedmiogłowa kobra w świątyni Chenna Kesava. |
Świątynia Chenna Kesava. |
Świątynia Chenna Kesava. |
Herb Hoysala. |
Zbiornik wodny przy świątyni Chenna Kesava - zwany Vishnu Samudra (szczegół nieistotny ale znalazłem nazwę, więc piszę). |
Gopuram świątyni w Belur. |
Jeszcze tylko haczyki i będą cudne, smaczne kolczyki. Puri smakuje podobnie do faworków. U nas trzeba czekać na karnawał a tu można jeść te pyszności o każdej porze roku. Właśnie... mamy przecież karnawał! Smacznych faworków!! |
Kolejne miasteczko świątynne - Shravanabelagola. Jest to miejsce pielgrzymek wyznawców Dźinizmu (ależ te religie są skomplikowane). |
Jeszcze tylko trzeba się wspiąć na górę (ponad 600 schodków)... |
... i naszym oczom ukazał się wielki Gommateshwara (cenzura wskazana, czy nie?). |
Największa statua wyrzeźbiona z jednego bloku granitu (17,38 m). |
Pomarańczowa rewolucja przy posągu. |
Widok od zakrysti. |
Zbiornik wodny pomiędzy wzgórzami Vindyagiri i Chandragiri w Shravanabelagola. |
Najpierw Sława udzialała obszernego wywiadu mieszkańcom Shravanabelagola - pilnowanie motorów. Później przy jeszcze większym audytorium około godzinną pogawędkę z młodzieżą indyjską uciął sobie Krzysztof. |
Młócka po hindusku. Czasami trzeba uważać, żeby się nie zakopać w słomie! Tym miłym akcentem cykl świątynny uważamy za zakończony! |