czol1050c

30 sierpień – 1 wrzesień 2013 roku (387-389 dzień)

048

 

Pierwsze autka dowiozły nas do Hamilton, gdzie na czas urlopu macierzyńskiego pomieszkuje znajoma ze studiów Nadesha i jej mąż Christoph. Po odwiedzinach ruszamy prosto ku zielonym łąkom, wzgórzom i hobbicim norkom. Ludzie są tu tak mili, że nasz kierowca zbacza z trasy, żeby podwieźć nas do celu.

 

Do samego Hobbitonu, czyli tego co zostało po planie filmowym nie zamierzamy wchodzić, bo cena biletu nie odstrasza chyba jedynie najprawdziwszych fanów Tolkiena (a takich nie brakuje - widzieliśmy nawet Chińczyków z elfimi uszami). Pomyśleliśmy sobie jednak, że skoro Peter Jackson z samolotu wypatrzył tę rajską krainę, warto tam wstąpić dla samych widoków. I faktycznie, zieloność trawy bije po oczach mimo, że jeszcze zima. Wybraliśmy się na długi spacer wśród wzgórz, strumyczków i owieczek i tak błądząc tam i ówdzie niechcący nawet na Hobbiton udało nam się zerknąć. Z daleka nic specjalnego, ale jak tu teraz stąd wyjść, żeby nie robić z powrotem kilkunastu kilometrów i niezauważonym przejść przez płatny teren? Prawie nam się udało pod osłoną krzaków, ale przy przeskakiwaniu przez ostatni płot dzielący nas od wolności przyłapała nas kucharka z hobbiciego pubu Zielony Smok i stwierdziła, że musi nas stąd wywieźć bo będzie miała kłopoty. Zagadała nas, zmanipulowała i jak gdyby nigdy nic podjechała pod kasę i zadenuncjowała strażnikom. Na szczęście machnęli ręką i puścili nas wolno. A na panią kucharkę napsioczyliśmy równo po drodze do namiotu. Małpa, na pewno miała owłosione stopy!

 

A z samego rana ruszyliśmy dalej z Josephine i Jonathanem – parą Filipińczyków, których jak się później okazało spotkaliśmy wcześniej w ogrodach botanicznych w Hamilton. Krzysiek nawet zaoferował pomoc w uwiecznieniu ich na pamiątkowym zdjęciu.

 

Dawno, dawno temu, za górami za lasami w zielonej Nowej Zelandii przybysze i tubylcy mogli rozbijać namiot gdzie popadnie. Jednakże z uwagi na to, że robili w krzakach różne śmierdzące rzeczy, które każe im robić natura, jak i zostawiali po sobie śmieci, czego natura już im robić nie każe, co najwyżej ptasi móżdżek, swobodnego biwakowania zabroniono. Dlatego próbujemy różnych innych sposobów. Na przykład, z braku kempingów pukamy do drzwi i pytamy czy moglibyśmy rozbić namiot na polu za domem? Raz otworzyła nam Andrea i zapytała:

 

- Naprawdę???

 

- No tak, na jedną noc tylko i z samego rana się zmywamy.

 

- A może po prostu prześpicie się w łóżku, weźmiecie gorący prysznic?

 

- Naprawdę????

 

Tym oto sposobem zamiast rozbijać namiot i gotować po ciemku, zjedliśmy kolację przy stole, spędziliśmy z Andreą super wieczór przy winie i wyspaliśmy się w wielkim łóżku, o gorącym prysznicu już nie wspominając.

wroc1 wzor dalej1
049
W centrum ciężko złapać stopa, więc próbujemy się jakoś ewakuować.
Hobbiton
 Pierwszy przystanek to Hamilton. Poszło dosyć sprawnie i po dwóch podwózkach jesteśmy na miejscu.
Hobbiton
 Tu nawet nosorożec zasuwa na desce.
Hobbiton
 W parku miejskim.
Hobbiton
 W parku miejskim.
Hobbiton
 Ogrody botaniczne
Hobbiton
 Ogrody botaniczne
Hobbiton
 Christoph z "samolotowym" synem Eliasem.
Hobbiton
 Z Nadeshą
Hobbiton
 Nawet wilczyca z młodymi się tu zapodziała.
Hobbiton
 Kolorowo
Hobbiton
 Ogrody botaniczne
Hobbiton
Z wizytą u Mamy Nadeshy. Dziękujemy za zaproszenie i pyszną kolację. (Thank you for the invitation and delicious dinner!)
Hobbiton
 Czas przypomnieć sobie o naszym przenośnym M3.
Hobbiton
Na kempingu trafiliśmy na zlot niewiast chrześcijańskich, więc Krzysiek natychmiast stał się potencjalnym zagrożeniem.
Hobbiton
 W poszukiwaniu głównej drogi.
Hobbiton
 A oto i wybawca - Travis. Podwiózł nas tam gdzie zmierzaliśmy, zbaczając przy okazji nieźle ze swojej trasy. Oni tu tak mają - serdeczność trudna do opisania.
Hobbiton
 No i zrobiło się baaardzo zielono.
Hobbiton
 Ceny biletów nas nie powaliły bo znaliśmy ich koszt wcześniej.
Hobbiton
 Nie zostało nam więc nic innego jak powałęsać się po okolicach.
Hobbiton
 Hobbiton
Hobbiton
 Hobbiton
Hobbiton
 Nawet hobbitowe piwko można zakupić w przydrożnej karczmie.
Hobbiton
 Hobbiton
Hobbiton
 Wiosna to czas powiększania populacji.
Hobbiton
 Na każdym kroku ktoś nas bacznie obserwował.
Hobbiton
 Hobbiton
Hobbiton
 Hobbiton
Hobbiton
 Naturalna kładka.
Hobbiton
 Hobbiton
Hobbiton
 Owieczki były urocze. Niektóre dopiero co się narodziły.
Hobbiton
 Hobbiton
Hobbiton
 Hobbiton
Hobbiton
 Hobbiton
Hobbiton
 Dobrze że była prądowa przeszkoda, bo te zwierzątka nie były zbyt przyjaźnie do nas nastawione.
Hobbiton
 Wracając natknęliśmy się na domki Bilba i spółki.
Hobbiton
 Hobbici naprawdę tu mieszkają!
Hobbiton
 Czas znaleźć nasz namiocik.
Hobbiton
 O poranku
Hobbiton
 Przy jeziorze Mclaren
Hobbiton
 Wodospad Mclaren
Hobbiton
 Jezioro Mclaren
Hobbiton
 Ekstremalnie
Hobbiton
 Z naszymi Filipińczykami - dzięki Josephine i Jonathanowi mieliśmy świetne popołudnie. (Thank you guys!)
Hobbiton
 Przymiarka
Hobbiton
 Dzień serdeczności... a w kopercie niespodzianka!
Hobbiton
 W Mount Maunganui
Hobbiton
 Mount Maunganui
Hobbiton
 Wspinamy się na szczyt
Hobbiton
Mount Maunganui
099
 Mount Maunganui
Hobbiton
 W Mount Maunganui
Hobbiton
 W Mount Maunganui
Hobbiton
 Zaproszeni
Hobbiton
 Jeszcze tylko kawka w cieniu palemki...
Hobbiton
... i czas się zbierać. Dziękujemy Andrea! (Thank you very very much!)

 

wroc1 wzor dalej1


Showcases

Background Image

Header Color

:

Content Color

:

DMC Firewall is a Joomla Security extension!