- Szczegóły
-
Kategoria: 14. Argentyna
-
Odsłony: 4845
22-25 styczeń 2014 roku (532-535 dzień)
Mendoza ... czyli trochę o rzucaniu mięsem i wydawaniu kasy
Dojeżdżamy do Mendozy – krainy winem płynącej. Ogarnia nas jednak zdziwienie, kiedy cena hostelu okazuje się dwa razy wyższa niż w Internecie. Sprawdzamy jeszcze raz i pokazujemy recepcjonistce, a ona jak gdyby nigdy nic, że tak przez Internet taniej – taka promocja. To pozwoli Pani, że my tu sobie chwilę przycupniemy i sobie zarezerwujemy…
Zdarza nam się wspominać o pieniądzach, a raczej oszczędnym ich wydawaniu nie dlatego, że jesteśmy sknerusami, ale dlatego, że w czasie podróży inaczej na pieniądze patrzymy. Dopóki byliśmy w domu i co miesiąc na konto wpływała pensja, łatwiej było wydawać. Teraz, gdy jedynie wydajemy wcześniej zarobione pieniądze jesteśmy bardziej ostrożni, bo wiemy, że każda niepotrzebnie wydana kwota skraca naszą podróż. Szczególnie wyczuleni jesteśmy na tzw. podatek od białej twarzy. Mamy ogromną nadzieję, że w Polsce już się tego podatku nie pobiera, ale przecież jeszcze niedawno w wielu miejscach panowało przekonanie, że obcokrajowcy mają pieniądze, więc można policzyć im podwójnie.
Wieczorem natomiast, w ramach oszczędnego podróżowania, skoczyliśmy do knajpy na steka. Dość przeciętnego, więc kolejnego usmażyliśmy już sobie sami.
Drogą 365 zakrętów dojeżdżamy do Uspallata. Na ten moment żegnamy Argentynę i postanawiamy to zrobić na sposób argentyński w wersji mikro. Zakupiliśmy cztery kiełbaski (wersja makro dla Argentyńczyków to to też cztery kiełbaski tyle, że okraszone kilogramem innego mięsa, co stanowi zestaw na jedną osobę) i podrzuciliśmy je na rozpalony przez innych mieszkańców kempingu ruszcik. Nad ranem ruszyliśmy w stronę chilijskiej granicy drogą z widokiem na prawie siedmiotysięczną i ośnieżoną Aconcagua.
Kozia autostrada |
Góralska kapliczka |
Mendoza to region winnic |
W hotelowym autobusie |
Mendoza |
W parku España |
Największy plac w tym mieście to Plaza Independencia |
Stek z argentyńskich szczęśliwych krówek |
Mendoza po zmroku |
Ekomiotła |
Pasaż handlowy San Martin |
Pasaż handlowy San Martin |
Kolejny plac w mieście |
Ławeczka dla Cristobala |
W parku San Martin |
Powrót do dzieciństwa |
Mendoza |
Szerokie zadrzewione aleje to znak rozpoznawczy Mendozy |
Trochę wody dla ochłody |
Ruszamy w drogę powrotną do Chile |
Cuda w rezerwacie |
Ogród kaktusowy w Villavicencio |
Zaczynają się zakrętasy |
Jest ich podobno 365 |
Na przełęczy |
UFO wylądowało |
Niestety widoczność tego dnia była ograniczona, więc Aconcagua ukazała tylko czubek. |
Ciekawe skały po drodze |
Jadąc w kierunku Chile |
Droga nr 52 sprawiła nam trochę kłopotów |
Przy kapliczkach często można znaleźć puste butelki |
Ostatni nocleg przed granicą |
Spacer po Uspallata |
Konie też ruszyły na kemping |
Kocie kulki przy recepcji |
Szaleństwo grillowe |
Nasz sektor |
Naciąganie łańcucha z ekspertem |
Andy |
Kiedyś można było przedostać się do Chile pociągiem. |
Doliną przepływa rzeka Mendoza |
Gdzieś przy drodze nr 7 |
Andy |
Na cmentarzu wspinaczy |
Aconcagua zabrała już sporo ludzkich istnień |
Symboliczne nagrobki |
Pozostałosci po kolei |
Zbiorniki minerałów Puente del Inca |
Puente del Inca - naturalny kamienny most zabarwiony przez osady mineralne |
Nawet latający spodek można sprytnie wykorzystać |
Tym razem nieco lepsza widoczność na najwyższy szczyt Ameryki Południowej |
Tunel kolejowy |
Trochę lodowca na horyzoncie |
Tym razem tunel dla drogowców |
Czekając na odprawę graniczną |