- Szczegóły
-
Kategoria: 15. Chile
-
Odsłony: 4490
12-17 luty 2014 roku (553-558 dzień)
Los Lagos ... czyli wszędzie woda, na szczęście nie z nieba
To chyba pierwszy raz w naszej podróży kiedy trafiamy na pełnię sezonu. Łudzimy się, że im dalej na południe tym tłum będzie mniejszy, a tu okazuje się, że ludzie są wszędzie. W międzyczasie trochę mechanikujemy. Z różnym skutkiem. A to szczotka wkręci się w łańcuch, a to jakaś uszczelka odnajdzie się już po wymianie oleju. W końcu w Valdivia udaliśmy się na krótkie przeszkolenie w serwisie Hondy. Na szczęście trafiliśmy na fajnych chłopaków, którzy poduczyli nas paru rzeczy. Naumiani ze spokojnym sumieniem i bez obaw na przyszłość podjedliśmy owoców morza i jeszcze rybkę dokupiliśmy na kolację.
Pooglądaliśmy jeszcze trochę wulkanów, jezior, rzek oraz wodospadów i ruszyliśmy ku wyspie Chiloe. No tam to już na pewno nie będzie tłumów…
Historia pewnej szczotki, czyli coś się wkręciło przy czyszczeniu łańcucha. |
Jeden z przyjemniejszych kempingowych zakątków. Okolice Conaripe. |
Tym razem wieczór z Emilianą i Carmen. Mamo nie martw się! Wszysssssko jest pod kontrolą... |
Droga według wszystkowiedzących Chilijczyków miała być idealna dla motorów, ale tylko widoki czasami pozwalały zapomnieć o stercie kamieni pod kołami. |
Lekcja hiszpańskiego - część 1 - salto to… |
… wodospad |
I to nie byle jaki bo z rezerwatu Huilo-Huilo. My odwiedzieliśmy ten o mrożącej krew w żyłach nazwie - PUMA. |
Panguipulli to miasto róż a dla nas miasto wiatrów. |
Dlatego przygotowaliśmy sobie wdzięczną zagródkę. |
A do tego jeszcze mieliśmy pluszaka. |
Widok na jezioro Panguipulli |
Czas na odwiedziny kolejnego miasta - zbliżamy się do Valdivia. |
A na plaży w Nielba melony |
Nad oceanem |
Kot rzeźnik ma sjestę |
Ujście rzeki Valdivia do oceanu |
Valdivia |
Na deptaku w Valdivia |
Stwór morsko-rzeczny czekający na ochłapy z targu rybnego. |
Paczki wodorostów |
Co tu by dziś upichcić?! |
Morskie korale |
Jak Valdivia to niemieckie browary |
Cadillo de congrio - czas na spróbowanie zupy z polecenia naszych przyjaciół z Santiago: RICO! |
Valdivia |
Jedna z historycznych baszt w mieście - Torreon de Los Canelos |
Okrzyk na cześć turystów z Bolandy! |
Kościół św. Franiciszka w Valdivia |
Valdivia |
Uliczne przedstawienie |
Mercado Fluvial |
Valdivia |
Muzuem Sztuki Nowoczesnej |
Muzuem Sztuki Nowoczesnej |
Ekspozycja tymczasowa |
Takiego deseru jeszcze nie jedliśmy - kompot z lodami. |
Pozostałości po germańskich najeźdźcach |
Mrrrruuuu |
Kawiarenka… |
…przy Sanktuarium św. Teresy de Los Andes |
Sanktuarium św. Teresy de Los Andes |
Puerto Octay |
Jezioro Llanquihue i szczyt sezonu |
Wulkan Osorno (2652 m n.p.m.) |
Puerto Octay |
Wygląda jak morze, a to jezioro Llanquihue w Las Cascadas |
Las Cascadas |
Wulkan Osorno - zimowy raj dla narciarzy |
Rio Petrohue |
Rio Petrohue |
Już za chwileczkę kolejne wodospady |
Rio Petrohue |
Rzeka w wulkanicznych rynnach |
Saltos del Petrohue |
Rio Petrohue |
A te wszystkie cuda - w tymże parku |
Hi, hi, hi! |
Rio Petrohue |
Jezioro Wszystkich Świętych |
Jezioro Wszystkich Świętych |
Jezioro Wszystkich Świętych |
A niech se pogłaszcze chwile. |
Petrohue |
Laguna Verde w Ensenada |
Wjeżdżamy na wulkan |
Widok na Jezioro Llanquihue |
Niestety wulkaniczne jacuzzi było zamknięte |
Widok na Jezioro Llanquihue i wulkan Calbuco |
Wulkan Tronador na granicy z Argentyną |
Do linii śniegu nie dotarliśmy |
Dla odmiany - Wulkan Osorno |
Hmm, czyżby Wulkan Osorno? |
Zachód Słońca, a po prawej niewidoczny na zdjęciu Wulkan Osorno |
Nawet ciemności nam nie straszne - Wulkan Osorno!!! |