15-22 czerwiec 2014 roku (676-683 dzień)
... czyli cała prawda o tym jak to jest być milionerem
Jak to jest być milionerem? Otóż jest całkiem normalnie tylko przy liczeniu reszty trzeba uważać, żeby zera się zgadzały. Paragwajską walutą nie operowaliśmy na szczęście zbyt długo więc obyło się bez strat, a przynajmniej nic o nich nie wiemy.
Sam Paragwaj natomiast nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Jest jednak przedsionkiem do bardziej swojskiej i tradycyjnej Ameryki Południowej. Trochę tu biedniej, ale i ciekawiej. Policjanci przechadzają się z wielkimi, przeważnie oprawionymi w skórę, termosami i popijają terere czyli yerba mate zalewane zimną wodą. My też spróbowaliśmy w wersji miętowej i bardzo nam zasmakowało. Poza tym w końcu zaczęło się coś dziać na froncie kulinarnym. W Brazylii było już trochę lepiej niż w Chile, Argentynie i Urugwaju, ale to w Paragwaju popróbowaliśmy w końcu nowych smaków. A to wszystko dzięki Marii i Charliemu, znajomym Letizii, która jest znajomą Marty z Santiago, która jest znajomą mojej siostry Bogusi, a teraz już i naszą dobrą kumpelą. I tu zagadka: komu mamy podziękować najbardziej za zapoznanie nas z Marią i Charlim? :)
Po kilku dniach w Asuncion ruszyliśmy drogą Trans Chaco do Boliwii, nocując po drodze w baaardzo uroczych miejscach.
Na granicy brazylijsko-paragwajskiej trzeba się prosić o stempel w paszporcie. |
Niektórym Polakom Paragwaj przypomina ojczyznę - przynajmniej ta część, przez którą się jedzie do Asuncion. |
A w stolicy panują niedzielne puchy |
Próba zwędzenia termosu policjantom |
Asuncion |
Na niedzielnym targu |
Budynek Panteonu Narodowego w Asunción |
Uroczyście w Cabildo |
A tuż za rządowym budynkiem mieszka biedniejsza część stolicy. |
Oczywiście nie mogliśmy się oprzeć! |
Trochę sztuki w Cabildo |
Z pewnością tata jest dumny! |
Zapracowani |
Nad rzeką Paragwaj |
Palacio de los López |
Tramwaj wodny ma nawet miejsce na motor |
W rzecznym porcie |
Trochę nowoczesnej grafiki na ulicy |
Zagadka dla zaawansowanych w hiszpańskim |
Bez zagadki za to z dzbankiem |
Pomnik na Plaza de los Desaparecidos |
Palacio de los López |
W końcu trochę nowości na froncie kulinarnym. Na zdjęciu swojsko wyglądająca zupa z kurczaka. |
A to danie, chociaż nazwya się sopa paraguaya, zupy za specjalnie nie przypomina. Tym razem nie byliśmy zachwyceni. |
Kochają tu Indian |
Uliczna kapliczka |
Hostelowe rozrabiaki |
Z Marią i Charlim na wycieczce po okolicach. |
Kościół w Areguá |
Widok na jezioro Ypacarai |
Oto dowód na romantyczną duszę Krzysztofa. |
Pan Pączek |
Takie oto cuda można podziwiać i zakupić w miasteczkach otaczających Asuncion. |
O tym stworze krążą niestworzone historie. Generalnie jak coś sie dziwnego dzieje to na pewno sprawka Pombero. |
Do wyboru, do koloru. |
Pomost w San Bernardino nad jeziorem Ypacarai |
Z wizytą w hotelu |
Wnętrza hotelu zachęcały do pozostania na kolację. Niestety kuchnia była zamknięta na trzy spusty. |
Drzewo życia w parku w San Bernardino |
Czerwiec, czyli czas na truskawkowy deser. |
Bo pozować to trzeba umieć, czyli my w czułym objęciu. |
Chinchulin (jelitka) i inne przysmaki, czyli asado w stylu paragwajskim. |
Na cmentarzu Recoleta |
Znajdują się tu ozdobne grobowce oraz... |
... te mniej ozdobne. |
Na cmentarzu Recoleta |
Na cmentarzu Recoleta |
Rojo goni negro. Tylko co ten Krzysiek robi po nocach, że ma już ze 3 tys. więcej? |
W rewelacyjnym Museo de Barro |
Museo de Barro |
Museo de Barro |
Najciekawsze eskpozycje dotyczyły kultury indiańskiej |
Strusie |
Museo de Barro |
Indiańska skarbonka |
Museo de Barro |
Museo de Barro |
Museo de Barro |
Takie to jak ścisną udami to niczym Jagienka orzechy... wiadomo czym. |
I znowu paragwajska wyżerka z Marią i Charlim. Tym razem przegląd paragwajskich placków i smażonek. |
No i oczywiście terere, czyli yerba mate na zimno. |
A tu wspomniany wyżej przegląd: empanady, mbeju i pastel. |
Paragwajskiego piwka też należało spróbować. |
A tu Krzysiek z milionem w ręku. |
Przed Ministerstwem Obrony Narodowej. Biorą wszystko na gołą klatę! |
Po krótkiej rozmowie z urzędnikiem ambasady boliwijskiej, świetnie wyszkolonym jak powiedzieć wiele jednocześnie nie mówiąc nic, ochroniarz dał nam mapę, powiedział jak przejechać przez Trans Chaco, gdzie są stacje benzynowe i straż graniczna. |
Mikro ananasy |
Kolejna galeria w Asuncion już taka zachwycająca nie była. W Centro Cultural Manzana de la Rivera. |
Budynek Panteonu Narodowego w Asunción |
Dziś jedziemy do Filadelfii. Czas na Trans Chaco! |
W drodze do Boliwii |
Kemping okazał się nieczynny, więc w ciemnościach znaleźliśmy urocze miejsce na rozbicie namiotu. W tle cmentarz ofiar wojny paragwajsko-boliwijskiej o teren zwany Chaco. |
Po prawie dwóch latach picia plujki w końcu zainwestowałam w ekspres ciśnieniowo-przelewowy KristoBar 2. Niby tylko 2 bary ale... |
... kawka taka seee, no taka seee (dla niewtajemniczonych - to znaczy, że bardzo dobra) |
Stany, stany, fajowa jazda... To jeszcze nie USA. |
Butelkowe drzewa to jedna z głównych atrakcji drogi w stronę Boliwii. |
Na pożegnanie paragwajska empanadka. |
Jechaliśmy aż się kurzyło. |
Ot, taka mała wyrwa w nawierzchnii na Trans Chaco |
Przyłapana na zabiegach kosmetycznych. Krzaki, nie krzaki wyglądać jakoś trzeba! |
"Skolopendra" (taka nasza robocza nazwa na tego typu stwory) nocowała z nami, a raczej pod nami jak się okazało o poranku. |
Pasażerowie na gapę |
Tyle butelkowych drzew po drodze, że aż buteleczkę chciałoby się zrobić. |
Granica z Bolwią. Czekamy na wjazd. Dobrze, że wiedzieliśmy o konieczności wbicia stempla 200 km wcześniej. Pewien znajomy rowerzysta musiał się niestety wrócić. |