12-13 sierpień 2012 (4-5 dzień)
Niedziela upłynęła nam pod znakiem poszukiwania tajemniczych czarnych trąbek. Zapytacie co to jest? No cóż, sami do końca nie wiemy bo nie udało nam się ich znaleźć. Wieść gminna niesie jednak, że to to samo co kurki tylko, że czarne. Kurek również nie uświadczyliśmy, ale za to znaleźliśmy kilka prawdziwków, jednego podgrzybka i sporo nadgryzionych przez ślimaki koźlaków. To wszystko sprawiło, że poczuliśmy się jakby to był weekend na działce, a nie spacer po fińskim parku narodowym. Tu od razu się wytłumaczymy – nie jesteśmy wandalami niszczącymi faunę i florę chronionego obszaru. W fińskich parkach narodowych, a przynajmniej w parku Nuuksio, w przeciwieństwie do polskich odpowiedników, grzybiarze, jagodziarze oraz miłośnicy pozostałych form runa leśnego są mile widziani również poza wytyczonym szlakiem.
Grzybki posłużyły jako materiał na kolację, po której udaliśmy się na koncert Madonny. Nie mieliśmy co prawda biletów, no i Madonnę pewnie lepiej się ogląda niż słucha, ale wraz z Kirsi, Antkiem i Eetu oraz innymi mieszkańcami Helsinek zasiedliśmy na skałkach za stadionem. Zanim koncert się zaczął Kirsi, Antek i Eetu zrobili nam niespodziankę. Ponieważ nie mogli przyjechać na nasz ślub postanowili, że nasz przyjazd jest dobrą okazją, żeby uczcić to wiekopomne wydarzenie szampanem, za co jeszcze raz bardzo dziękujemy.
W końcu nadszedł poniedziałek – ostatni dzień w Helsinkach. Trochę jeszcze pokręciliśmy się po mieście, ale myślami zaczynamy powoli być już w Sankt Petersburgu, gdzie ruszymy we wtorek przed południem.
Kawka przed grzybobraniem. |
Płochliwa dzika zwierzyna. |
Swojskie grzyby w fińskim lesie. |
Przeszliśmy sobie niebieski szlak w Narodowym Parku Nuuksio. |
Przerwa na herbatę i ciasteczka. |
Niestety robaczywy. |
Nuuksio |
Szampańska niespodzianka z okazji ślubu (nieco odłożona w czasie). |
Czekając na koncert Madonny. |
Jedna z wielu przystani jachtowych w Helsinkach. |
Nadmorskie stanowiska do prania dywanów. |
9-11 sierpień 2012 (1-3 dzień)
No i się zaczęło. Podróż przez długi czas pozostawała jedynie planem, aż tu nagle ni stąd, ni z owąd wylądowaliśmy w Helsinkach. Skąd taki wybór? Czyżby Helsinki były najlepszą bazą wypadową w dalsze rejony świata?! Niezupełnie, ale skoro zdecydowaliśmy zacząć nasze objeżdżanie świata od wschodu, dlaczego by nie zboczyć lekko na północ i nie odwiedzić Kirsi i Eetu, znajomych ze studiów w Holandii?
Przylecieliśmy wieczorem i prosto z lotniska Eetu zabrał nas do Kirsi, gdzie podjedliśmy i popiliśmy trochę polskiego krupniku. Przed spaniem skoczyliśmy jeszcze na jednego do baru i poszliśmy grzecznie spać.
Pierwszy dzień zwiedzania zaczęliśmy od beztroskiego szwendania się po mieście. Najpierw centrum, potem spacer wzdłuż wybrzeża, a na koniec rejs na wyspę Suomenlinna. Wieczorem czekały na nas dalsze atrakcje – wspólne gotowanie i mała imprezka u Eetu.
W sobotę znowu leniwie zaczęliśmy ranek od długiego śniadania. Popołudnie już bardziej aktywne – basen i sauna. Po wodnym relaksie, na pożyczonych od Kirsi i Antka rowerach udało nam się zwiedzić sporo fajnych zakątków Helsinek.
Jest już niedzielny ranek i nie uwierzycie co będziemy robić… Ale o tym wkrótce :)
Spakowani, gotowi... chyba tak?! Po ciężkich dniach gromadzenia ekwipunku, załatwiania różnych spraw i "wyprowadzania" mieszkania - czas na odpoczynek. Na lot do Helsinek z przesiadką w Rydze dostarczył nas Piotrek, który uwiecznił nas zwartych i gotowych tuż przed odlotem z lotniska Chopina. |
Katedra Helsinska i plac Senacki - architektura neoklasycystyczna. |
Po prawej - Museum of Contemporary Art Kiasma. |
Katedra Uspenski na skale. |
Kapitan Georg w pobliżu "swojej" łódeczki |
Morze w Helsinkach wygląda bardziej jak jezioro - mnóstwo tu przystani, spokojnych zakątków dla łodzi. |
Finowie słyną także z wysokich umiejętności żeglarskich. Oprócz morskich warunków do tego sportu nikomu chyba nie trzeba przypomniać, że panuje tu także bogactwo wód śródlądowych. |
Na wyspie Soumenlinna znajdują się stare fortyfikacje, mnóstwo dział i armat. Dziś miejsce to stanowi piknikowy raj dla mieszkańców stolicy. |
B8: Trafiony - Zatopiony (taka prawdziwa gra w statki). |
Na wyspę Suomenlinna można dostać się łódką, która kursuje od samego rana do późnych godzin nocnych. Nad miastem góruje Katedra Helsinska. W porcie można podjeść różnych specjałów (nie tylko z kuchni europejskiiej) i kupić pamiątki. |
Kirsimira, this one is for you - reunion of Mirasisters! |
Na uczcie u Eetu razem z Kirsi i Antkiem |
Windy w blokach sprzyjają jeszcze bardziej bliskości. Warto sobie przycupnąc jadąc na 4 lub 5 piętro. (fot. Kirsi) |
Olimpijski basen jako element ogromnego kompleksu sportowego - m.in. Stadion Olimpijski i boiska HJK Helsinki. Relaks pływacki zakończony pobytem w saunie. Finowie są szczupli, więc wydaje się także, że wysportowani ponad przeciętną. Liczne parki również są pelne aktywnych ludzi, a na ścieżkach rowerowych, których jest niemal tyle co ulic, jest spory ruch. |
Kirsi i Antek użyczyli nam swoje jednoślady, więc ruszyliśmy na penetrację ogromnej helsinskiej przestrzeni miejskiej. |
Tuż nad morzem z naszymi maszynami. |
Atrakcją Helsinek jest z pewnością ścieżka rowerowa ciągnąca się wzdłuż całego wybrzeża. |
Liczne zatoczki i wysepki tworzą bardziej śródziemnomorski klimat - a to przecież nasz Bałtyk. |
Sibelius Monument - czyli ulubiony pomnik turystów ulubionego kompozytora Finów. |
Szalone wiewiórki na wyspie Seurasaari (znajduje się tam skansen). |
Helsinki naszym zdaniem: piękne, spokojne, czyste, zadbane, zielone... Z czystym sumieniem można powiedzieć o tym miejscu wiele dobrego. Spostrzeżenia z pierwszej przejażdżki z lotniska do centrum utrwaliły się w kilku następnych dniach. Jest tu całkiem pusto, no może prawie. Helsinki położone są na bardzo dużym obszarze i wygląda to tak jakby gęstość zaludnienia była minusowa. To tak jak w Warszawie w ciepłe, świąteczne dni - miasto wyludnione. Na osiedlach nie widać nikogo, jakby dopiero co deweloper oddał budynki do użytku. Ten spokój i cisza to ten brakujący element naszego warszawskiego sąsiedztwa. Poza tym wieczorem trudno znaleźć otwarty sklep lub knajpkę. Wszystko ładnie i pięknie poza cenami, które na nasze polskie porfele działają pustosząco (2-3 drożej).
Bardzo krótki słowniczek fińsko-polski:
- kiitos - dziękuję
- moi moi - na razie
- matkatoimisto - biuro podróży
- hullu hylje - szalona foka